niedziela, 5 października 2008

Czas i aromat zamknięte w szkle


Na mojej kuchennej półeczce stoją sobie prawdziwe babcine, jesienne rogrzewacze gardła i nastroju- nalewki w małych, zgrabnych buteleczkach, stworzone wprost na moją wąziutką półkę, produkowane według dawnych polskich receptur nastawiane w małych ilościach na świeżych owocach i ziołach. Są przepyszne i mają 32 % tego co dodaje im mocy;) Zaczęło się od nalewki wiśniowej na rumie, podarowanej nam przez przyjaciół ot tak na spróbowanie, którą z kulturą lecz dość szybko z racji upojnego smaku wychłeptaliśmy z mężem podczas wieczornych naszych posiedzeń filmowych.


Ostatnio będąc w sklepie "Nalewki i inne"
gdzie takie, podobne i inne słodkie w zawartość buteleczki zajmują przestrzenie półek od podłogi po sufit , dokupiliśmy jeszcze kilka.
Jak trudno znajdując się w tym sklepie, dokonać wyboru gdy każda nazwa tak wdzięczna- dereniowa, poziomkowa,malinowa, pigwowa, bakaliowa etc,etc oraz przeczuwany aromat kusi.
Można to zrozumieć kiedy czyta się te urocze, ręcznie podpisane etykietki i gdy wzrokowo chociaż próbuje się ocenić stopień smaczności tych różnych nieodgadnionych jeszcze odcieni purpury, burgundu, pomarańczu, i wiśni.
Poeksperymentujemy tego sezonu zdaje się, zima zapowiada się długa.

17 komentarzy:

  1. "My się zimy nie boimy..." ;) Ja chyba nalewki nigdy nie piłam, bo rzadko i mało alkoholu pijam... Uwielbiam za to niemieckie grzane wino... Nie wiem, ale w niemieckie jakoś mi bardziej smakuje niż to kupowane w Polsce...

    OdpowiedzUsuń
  2. grzańca galicyjskiego też lubię bardzo rozgrzewa jak nic.Pilam jednak ostatnio go 3 lata temu taki ze mnie pijok.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Królewna wie- co pisze. Ja też mam takie doświadczenie z niemieckim grzanym winem .Piłam je w grudniu w Heidelbergu- przy bardzo ujemnych temperaturach. Ech - jak smakowało!!!
    i przyznam się, że piję wyjątkowo rzadko, a to co lubię szczególnie to dobry adwokat.

    OdpowiedzUsuń
  5. acha - półeczka i jej zawartość ogromnie cieszą oczy (-;

    OdpowiedzUsuń
  6. Kama, a gdzie się zaoparujesz w te wspaniałości? Gdzieś w Gdańsku?

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękna rustykalna kompozycja półeczkowa:)
    A co do dyskusji,to ja jestem na tak,jeśli chodzi o wina,zwłaszcza różowe lubię,grzaniec też,chociaż własciwie pijam bardzo rzadko,okazyjnie.Z kolei mocniejszych alkoholi pod żadna postacią nie znoszę.Nawet żadna dobra naleweczka w mikro ilości mnie nie przekona.Tak już mam o;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja też lubię wina półsłodkie lub słodkie gdy słodycz ich nie jest przesadzona, w sumie najbardziej. Wódki samej nie piję nigdy- nie znoszę ale takie naleweczki to w ilości kieliszeczek od wódki i tu barbarzyństwo z ciepłą herbatą stojącą na straży do popitki bo pali mi przełyk ja niezwyczajna do picia tak fest, lubię.

    OdpowiedzUsuń
  9. Osobiście zaopatruję się w Gdansku w galerii Medison- poziom 0 tam jest ich sklepik ale z tego co wiem mają całą sieć w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  10. http://www.nalewki-i-inne.pl/en/sklepy.html

    namiary na sklepy NALEWKI I INNE

    OdpowiedzUsuń
  11. mniam ,mniam. chociaż wolę wino. nalewki jakoś mi wódką za bardzo czuć. ale ojojoj, jak ja bym cos takiego ciepłą herbata popiła to po 2 łykach pijana jestem. powaznie. czasem przy kawałku ciasta, do którego jest lampka wina, zdarzało mi się popić łyk czy dwa ciepłej herbaty. i tym sposobem po 2 łykach wina dostawałam rumieńców i byłam juz na mocnym rauszu.
    kama, masz mocna głowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. hahaha no mocniejszą od męża na pewno-on po kieliszeczku dętka zdecydowanie ale ja też kieliszek, dwa i mówię zdecydowanie: Stop.

    OdpowiedzUsuń
  13. No no, pobuszowałabym w tych nalewkach, hehe. Faktycznie wyglądają zachęcająco. A zagospodarowanie półeczki, niezwykle klimatyczne, jak zawsze u Ciebie, z resztą.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hmmm...takie smaczne posty na pokuszenie dla abstynentki.:) Musi być pyszne, ale ja bym sobie tylko powąchała...;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja za alkoholem nigdy nie przepadałam i piję bardzo sporadycznie. Ale przyznam, że malutki kieliszek naleweczki w pochmurny dzień jesienny, brzmi kusząco :)
    Lubię za to czasami zapodać sobie jakiś likierek :D albo herbatę lub gorącą czekoladę z rumem. Ot i taki ze mnie koneser ;)
    Półeczka i cała kompozycja zachwyca bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  16. To ja, z was wszystkich widzę największa "pijanica" jestem .Odkąd zamieszkałam na wsi co roku dochodzą mi nowe przepisy nalewek które wytwarzam .W tym roku 7 gatunków . Na razie biję po łapach każdego kto się do nich zbliży, muszą się przegryźć.Fakt że picie ich w większych ilościach jest niewskazane bo za słodkie .

    OdpowiedzUsuń
  17. w zimne, jesienne wieczory bardzo lubię "mały naparsteczek" czegoś dobrego, pachnącego latem :)))
    w tym roku postanowiłam zrobić samodzielnie nalewki (pigwową - muszę się uśmiechąć po przepis do sąsiadów, kawową oraz cytrynową), to tylko plany, ale mam nadzieję, że w koncu je zrealizuję...
    sklep wygląda niezwykle kusząco, mnogość nazw przyprawia o zawrót głowy... a półeczka naprawdę niezykle klimatyczna, "taka pasująca do Ciebie"

    OdpowiedzUsuń