Od czego by tu zacząć bo sama już nie wiem. Dałabym wszelkie dowody na to, że jestem niegrzeczną dziewczynką w dodatku bez manier, gdybym Was najpierw Kochani nie przeprosiła za tak długie milczenie. Wyjaśniając, oczywiście moim zamiarem nie było porzucenia bloga, ktoś nawet prosił w międzyczasie ” tylko nie kasuj go”... przeczuwając taką możliwość - takiego zamiaru nie miałam i nie mam mimo to, faktycznie ostatni mój wpis jest z 3 maja a dziś przecież już mamy prawie 3 miesiące do przodu.
Tyle razy roiłam sobie już w głowie co i jak opiszę, ale jakoś tak..., no nie wiem ospałość blogowa mnie ogarnęła tym bardziej, że w codzienności trochę się działo (między innymi w związku z naszym nowym życiem we troje i już posuniętymi daleko w działaniach biurokratycznych i projektowych planami budowy domu w przyszłym roku).
Owszem zaglądałam czasem i na swego bloga siląc się a nie mogąc nic naskrobać bo za dużo wszystkiego w mojej głowie się działo i na Wasze wpadałam od czasu do czasu starając się być na bieżąco ale dopadła mnie taka nieudolność pisarsko- komentatorska i wciąż zadawałam sobie pytanie o czym mogłabym ja teraz pisać by nie nużyć Was okrutnie, gdy moje myśli i zatroskanie pochłonęło tak bardzo dziecko a ulubione sentymentalne zakątki mieszkania, którymi mogłabym się podzielić fotograficznie ustąpić musiały z konieczności miejsca pod przyborniki i meble dziecięce . Tak niestety sie sprawy mają w naszym mieszkaniu- a teraz jak nie łóżeczko Gabrysia w naszym przekornie nazwanym dużym pokoju dostawione w końcu do naszego, po 3 miesiącach spania z malcem wespół zespół w jednym -w poprzek łóżka dosłownie z nogami zgiętymi w kolanach przy ziemi , to jeszcze pstrokata od zawieszek mata edukacyjno ćwiczebna rozłozona na srodku pokoju psująca wszelkie moje dotychczasowe aranżacje wizualne tego pomieszczenia co pociągnęło dodatkowo przemieszczenie się kilku innych mebli w celu upchnięcia w całej przestrzeni mieszkania tak, że posłanie psie ma swoje miejsce obecnie na ...balkonie z braku wszelkiego miejsca a same psy już nie mają pojęcia gdzie się ułożyć by kimnąć dłużej by nie zostały poproszone o przeniesienie zadów gdzie indziej, a że coraz częściej życie codzienne z synkiem toczy się na dywanie to nastąpiła już jakiś czas temu konieczność zainstalowania praktycznego płotka bo inaczej Taffi eksploruje nosem wszystkie dziecięce ciekawostki jak ucho, oko, raczki i stópki, co mnie nieco wzdryga muszę przyznać bo kto go wie co sobie myśli, wszak był dotąd moim ukochanym pierworodnym, a Franek dybiący wręcz świadomie na sekundy mojej nieuwagi by podbiec do Gabrysia i obsypać malca czułościami nieskończonymi swego gorącego , zamszowego języczka na co Gabryniu dostaje osłupiałego spojrzenia i nie wie co się dzieje ( na szczęście nie ma zamiaru płakać) albo zabawki mu noszą pod samą twarz gdy wsparty na raczkach leży na brzuszku i stękając trenuje, chcą by im w dodatku rzucał a on ani be., ani me, tylko się poci i ślini z wysiłku więc Franek się niecierpliwi i powarkuje zaczepnie z merdającym ogonem wielce się dziwiąc się, że to tniby takie podobne do mości panstwa a takie niewydarzone jakieś.
A tak w ogóle to wybaczcie ale jak się zostaje matką to coś się takiego kobiecie dzieje z mózgiem, że musi wypowiedzieć przy innych choć słów kilka o tym w czym maluch postępuje bo to jej duma i chwała tak więc i ja sobie teraz ulżę podłączona notabene do laktatora dla przyniesienia innej ulgi- tak tak ostatnio działam na wiele frontów naraz.
Tak więc Gabryś przekroczył już 5 miesięcy i jest już super kontaktowy chlopak z niego, któregoś razu w połowie czwartego gdy gmerałam w jego paszczęce zastepujac jego palec, swoim najzwyczajniej mnie ugryzł czymś ledwie co wystającym i tak odkryłam dwa wyrżnięte już zęby, które dziś już dumnie górują nad resztą pejzaży jego licznych uśmiechów. Zaczyna też powoli sposobić się do siadania co zaskoczyło nas podczas naszej pierwszej z nim urlopowej wyprawy do rodziny na drugim końcu Polski w ostatnich dwóch tygodniach gdy to przed wyjazdem nie mógł jeszcze przerzucić się na brzuch z pleców klocuszek jeden a za to w innym, nowym otoczeniu posród masy atrakcji naddatek uwagi i adoracji wszystkich począwszy od pra po dziadków, ciotek i pokątnych tak jakoś go zachęciły do aktywności ruchowej , że w 12 dni wykonał krok milowy w swoim rozwoju sprawnościowym i po koniec mało, że przerzucał sie jak foczka t z plecow na brzuch to ułożony na czyichś kolanach usilnie zaczal napierać i podnosił się do siadania .
Poza tym w związku z tym całym wyjazdem ponad 600 km do dziadków Gabrysia kamień spadł mi z serca bo jednak miałam w związku z ta podrożą naprawdę wiele obaw zwłaszcza o kręgosłup i cierpliwość dziecka, w końcu 9- 10 godzin w jedną stronę w foteliku samochodowym rzecz jasna z przerwami (3)na ułożenie w gondoli dla wytchnienia kregosłupa oraz kilka wypadów po 250 i 300 km dziennie do najblizszych pałaców, co dało w sumie wszystkiego zliczyłam niemal 1900 km w podróży, to i dorosłemu dałyby w kość a co dopiero 5 miesięczniakowi a ten zniósł je wzorowo w sumie całą drogę przejazdu za dnia przesypiając gdy normalnie jest aktywny. W dodatku wszędzie zwiedzał z nami w chuście i wnętrza pałaców i pałacowe ogrody i wystawy i już wiemy, że nie istnieje coś takiego jak konieczność ograniczania się w podróżach drastycznie z powodu niemowlęcia niezależnie jak się je karmi ,gdy ma się chustę no i jakikolwiek samochód, który by pomieścił te wszystkie niemowlęce niezbędniki.
Także staramy sie zarazic od maleńkości naszym sposobem na życie i milościa do przyrody i historii naszego malucha, zeby był to tez w przyszłości jego sposob na życie i stany szczęsliwe.
|
uroki podróżowania w samochodzie wypchanym po brzegi, dzięki kocykowi na suficie fotelika maly myślał,że to noc |
|
krótki przerywnik w podroży na rozprostowanie i posilenie | | | |
|
tu przy okazji w trakcie innej wycieczki ze zwiedzaniem zabytków w chuście łoże skonstruowane z dwóch krzeseł restauracyjnych i chusty |
|
Pic sie chce i mamie i dziecku |
|
pierwsze z wielu spotkań Gabrysia z rodzina- tu ze stęsknionymi dziadkami |
|
|
|
zwiedzając krużganki starego kościoła |
|
zaznajamianie z zoologią |
|
|
|
|
i botaniką | | |
|
|
|
oraz historią i zabytkami tu podczas zwiedzania zespołu pałacowo parkowego w Kozłówce |
|
przed pałacem w Kozłowce- bardzo bogate jak na polskie zamki wyposażenie wnętrz pałacu, ocalałe dzięki zabiegom dawnych właścicieli mimo wojny |
|
|
fragment pałacu w Kozlówce |
|
|
|
|
tyly pałacu | | | |
|
fontanna pałacowa |
|
widok palacu na tle ogrodów |
|
widok na kaplicę | | |
|
tak .... w środku |
|
witraz Zwiastowania mnie urzekł |
|
grobowiec Zofii Czartoryskiej |
|
widok na pałac w Krasiczynie-ten został bardzo zniszczony podczas wojny- nic we wnetrzach nie przetrwało |
|
zamyślona pośród ogrodów krasiczyńskich | | | | | |
|
widok na tyły pałacu |
|
|
zwiedzanie |
|
|
|
piękne zdobienia fasady |
|
odtworzona z fotografii i opowieści ludzi kaplica zamkowa, kiedyś wyglądała zdecydowanie okazalej - cały zamek został doszczętnie zniszczony,zdewastowany przez armie radziecką |
|
grobowce rodzinne i ciała zostały sprofanowane płyty potłuczone a trumny wykorzystane jako poidła dla koni- tu odtworzony z kawalkow grób 16 letniej córki właścicieli pałacu |
|
widok z przepięknego parku na zamek |
|
|
aleja tujowa jedna z wielu ciekawych miejsc w dzikim parku pałacowym |
|
wielkie kilkuset letnie dęby krasiczyńskie |
|
odpoczynek po zwiedzaniu w parku zamkowym |
|
tu w łóżeczku turystycznym film urwał mu sie podczas zabawy ależ było w tych dniach gorąco |
|
Zamość fragment bramy wjazdowej na stary rynek
|
|
|
|
|
w zamojskim Nadszańcu |
|
|
blada dama przed fortyfikacja zamojską
|
|
w oku słońca w zaułkach Zamościa | | | |
|
pod żydowską bożnicą
trochę mi zajęło dołączanie fotek bo tez w końcu dojrzałam by przestawić się na nowsza wersje bloggera w edytowaniu zdjęć, stąd takie zawirowania podczas gdy trochę z Was już próbowało czytać:) Teraz juz gotowe. Dzieki, ze znow odwiedzacie... | | | | | |
|