Kiedyś takie urocze figury gościły w wielu domach, nasze babki , dziadowie i całe rodziny w okresie nie tylko majowym czy pażdziernikowym, nie tylko gdy pioruny za oknem ale w ciągu całego roku klęczały przed nimi ,odmawiając różańce, przyzywając opieki (nie figur lecz Nieba rzecz jasna), czytając nabożne pożółkłe od palców książki. Palono przed nimi gromnice, ozdabiano wonnymi wianuszkami suczonych ziół, stawiano przed nimi w dzbankach wiejskich bukiety irysów przyniesione wprost z ogrodu lub targu .
Jakoś i śpiewano i modlono się wtedy mocniej i częściej, czasem zerkając jak na ściągę czy też jakowyś pomocnik, jak to też Ci prawdziwi tam w niebie Dobrotliwcy mogą wyglądać.... bo też kiedyś wiara była przyznajmy to szczerze w sercach bardziej ożywiona i praktykowana a teraz jakoś to odeszło... a wraz z tym i owe figury.
Nie raz słyszałam, że ktoś znalazł taką figurę piękną o zgrozo na śmietniku w kątku, dziś, te które ocalały ze starych domów i strychów (bo o tych współczesnych to często szkoda gadać jakimś kiczem trącąi ogólnie wzbudzają we mnie dreszcze) są często bez dłoni, bez stopy, z pokancerowaną twarzą, złamanym nosem- czas, czas. Pewnie upływ czasu ale i era profanum...
Zainspirowana duchowością i tym ulotnym czymś co wnoszą do domu, bo obrazy mają inny urok nazbyt płaski niekiedy, zaczęłam sama poszukiwać podobnych figur świętych . Mam już w domu figurkę niezwykle misterną, niedużą Jezusa- jaka ona jest piękna. Bardzo ją lubię,s toi pośród fotografii moich przodków, uspokaja mnie, że i oni są z Nim tam...
przybliża mi Jego gdy siedzę sobie nad Biblią i próbuję wyobrazić sobie jaki to mógł mieć wyraz twarzy gdy mówił: "Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy to jest Ciało Moje..."
Jakoś i śpiewano i modlono się wtedy mocniej i częściej, czasem zerkając jak na ściągę czy też jakowyś pomocnik, jak to też Ci prawdziwi tam w niebie Dobrotliwcy mogą wyglądać.... bo też kiedyś wiara była przyznajmy to szczerze w sercach bardziej ożywiona i praktykowana a teraz jakoś to odeszło... a wraz z tym i owe figury.
Nie raz słyszałam, że ktoś znalazł taką figurę piękną o zgrozo na śmietniku w kątku, dziś, te które ocalały ze starych domów i strychów (bo o tych współczesnych to często szkoda gadać jakimś kiczem trącąi ogólnie wzbudzają we mnie dreszcze) są często bez dłoni, bez stopy, z pokancerowaną twarzą, złamanym nosem- czas, czas. Pewnie upływ czasu ale i era profanum...
Zainspirowana duchowością i tym ulotnym czymś co wnoszą do domu, bo obrazy mają inny urok nazbyt płaski niekiedy, zaczęłam sama poszukiwać podobnych figur świętych . Mam już w domu figurkę niezwykle misterną, niedużą Jezusa- jaka ona jest piękna. Bardzo ją lubię,s toi pośród fotografii moich przodków, uspokaja mnie, że i oni są z Nim tam...
przybliża mi Jego gdy siedzę sobie nad Biblią i próbuję wyobrazić sobie jaki to mógł mieć wyraz twarzy gdy mówił: "Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy to jest Ciało Moje..."
6 komentarzy:
To z figurką i zdjęciami przodków mi się skojarzyło z dość szokującym ostatnio mnie tekstem o. Augustyna Pelanowskiego:"Kilka lat temu poznałem osobę pochodzenia żydowskiego, która przyjęła chrzest. Pewnego razu rozłożyła na stole opasłą księgę z ryciną rodowodu, sięgającą aż do starożytności. U korzeni drzewa genealogicznego widniało imię Dawid. To był ten biblijny Dawid, autor psalmów. Przyglądałem się z niedowierzaniem! Czytając rodowody Jezusa, umieszczone w Ewangeliach Mateusza i Łukasza, możemy być jeszcze bardziej zdumieni. Pośród ludzkich imion ojców i synów umieszczone jest imię Jezus, imię Boga! Jest to imię, które oznajmia, skąd nasz ród. Wyobrażasz sobie album rodzinny, w którym obok fotografii twojego ojca, dziadka i pradziadka widnieje fotografia całunu z Manoppello, z podpisem stwierdzającym bezpośrednie pokrewieństwo? Wystarczy tylko żyć w łasce i przyjaźni z Bogiem, by Chrystus stał się bratem, a Jego Ojciec także naszym.(...)Ci zaś, którzy włączyli się w braterstwo nowego Adama – Jezusa – stali się niebiescy, gdyż i On był z nieba. Zabrzmi to trywialnie, ale to zupełnie tak, jakbyśmy otrzymali dokument tożsamości, na przykład paszport, w którym obok naszego imienia widnieje nazwisko po ojcu: Niebieski!"
Ja sie ciągle do figurek nie mogę przekonać... Stoi u mnie jedynie obok maleńkiego krzyża maleńka figura Maryji, którą dostałam, gdzy wyjeżdżałam do Niemiec - ma z 7 cm.
Aga, fajne to :)Można by obok "Niebieski" dopisać jeszcze "Królewski" :)
Wiesz, Królewno, ja też jakoś niespecjalnie figurkowa, jakoś gustuję bardziej albo w malarstwie w tej dziedzinie, albo w filmie czy literaturze po prostu. Jakoś to mi tak bardziej urealistycznia tę rzeczywistośc, pomaga postawić ją tu i teraz. A już celuje w tym wizerunek Jezusa z NASA z całunu Turyńskiego :)
A co do Antoniego z łysiną i Dzieciatkiem - dokładnie taka figurę pamietam z dzieciństwa - z mojego parafialnego kościoła, stała przy wyjściu, zawsze w tych samych kolorach. Stoi do dziś...A z drugiej strony był Józef :)
Za to skojarzenie figurki z Sercem Jezusa z tym "bierzecie i jedzcie" - zupełnie nieoczekiwanie do mnie przemówiło. Jak nigdy w przypadku figurek...
Piękne określenie figur jako "ściagi ze świętych"! Serdeczności
Zauroczona do niemozliwosci!!!!
Pozdrawiam Anna
Lubię figurki...Szukam od jakiegoś czasu takich jak te które prezentujesz,ale trafiam na sam kicz...
Prześlij komentarz