"Trudno mi określić.... może Finckenstein", pisany przez dziewczynę, która natknęła się na mojego bloga poszukując informacji na temat, jak się okazuje swej pasji, graniczącej jak to nazwała niemal z obłędem- pałacu Finckenstein w Kamieńcu.
Wystosowała do mnie długaśny, przemiły list pełen zdań i wypowiedzi, takich, że miałam wrażenie, że czytam siebie samą.
" Podglądam twojego bloga i nadziwić się nie mogę jak bardzo jesteśmy podobne....wspomnę tylko o tym, że kochamy te same miejsca, zegary, książki, filmy a garnitur herbaciano kawowo-obiadowy Fryderyka jest moim spełnieniem fascynacji " stołowych" i marzeń o czasach, w których nie dane mi było żyć".
Pomyślałam sobie- to niesamowite.
W kolejnej korespondencji okazało się, że jej wiedza o Finckensteinie , jego historii , mieszkańcach pałacu i jego licznych tajemnicach, zakrytych dla ogółu jest wprost powalająca, że jej dociekliwość i determinacja jest głębsza, o niebo głębsza od mojej, a największą jej tęsknotą w ciągu całego roku w jej zapracowanym życiu wykładowcy akademickiego jest móc zajrzeć do Kamieńca i pobyć trochę sam na sam z pałacem Finckenstein w intymnej zażyłości( dodam, że kilka dobrych godzin jazdy z Warszawy gdzie mieszka).
Jej marzeniem zaś nierealnym jest przeżyć sen, w którym to miejsce i epoka ożyją a ona w pięknej napoleońskiej sukni będzie częścią tej rzeczywistości.
Jest niesamowita, wdziera się ta kobieta, w każdą przysłowiową dziurę i szczelinę, niepomna na nieostrożności i konwenanse, ciągnąc za sobą swojego tolerancyjnego dla jej bzika męża, czyni wysiłek by odnaleźć i rozmawia ze strażnikami tych miejsc, dowiadując się od nich takich ciekawostek i sekretnych spraw, że od jej opowieści szczęka mi opadała za każdym razem, łapie w miarę możliwości każdy kontakt nawet zagraniczny z osobami, które znają historie Kamieńca, mają kontakt z członkami rodziny Finckenstein, obecnie żyjącymi, wiedzą więcej.
Pasjonująca osoba ta Ania.
Nadarzyła się nieprzewidziana okazja. Kilka dni od naszego emailowego poznania. W drodze na rodzinną komunię ,wypadła godzinna przerwa w podróży akurat w Warszawie- taka konieczność wyższa i tam zupełnie spontanicznie w zorganizowanym na szybko ugadanym spotkaniu w pięknych ukwieconych o tej porze warszawskich Łazienkach udało nam się spotkać, uściskać serdecznie i pobyć ze sobą ponad godzinę, aż ścieżek w centrum parku od naszego dreptania w te i we wte nam zbrakło, obie aż się zapowietrzałyśmy wymieniając ciekawostki o tym co już wiemy o tym czego ja jeszcze nie wiem, o tym co nas jeszcze łączy i co różni...
" Podglądam twojego bloga i nadziwić się nie mogę jak bardzo jesteśmy podobne....wspomnę tylko o tym, że kochamy te same miejsca, zegary, książki, filmy a garnitur herbaciano kawowo-obiadowy Fryderyka jest moim spełnieniem fascynacji " stołowych" i marzeń o czasach, w których nie dane mi było żyć".
Pomyślałam sobie- to niesamowite.
W kolejnej korespondencji okazało się, że jej wiedza o Finckensteinie , jego historii , mieszkańcach pałacu i jego licznych tajemnicach, zakrytych dla ogółu jest wprost powalająca, że jej dociekliwość i determinacja jest głębsza, o niebo głębsza od mojej, a największą jej tęsknotą w ciągu całego roku w jej zapracowanym życiu wykładowcy akademickiego jest móc zajrzeć do Kamieńca i pobyć trochę sam na sam z pałacem Finckenstein w intymnej zażyłości( dodam, że kilka dobrych godzin jazdy z Warszawy gdzie mieszka).
Jej marzeniem zaś nierealnym jest przeżyć sen, w którym to miejsce i epoka ożyją a ona w pięknej napoleońskiej sukni będzie częścią tej rzeczywistości.
Jest niesamowita, wdziera się ta kobieta, w każdą przysłowiową dziurę i szczelinę, niepomna na nieostrożności i konwenanse, ciągnąc za sobą swojego tolerancyjnego dla jej bzika męża, czyni wysiłek by odnaleźć i rozmawia ze strażnikami tych miejsc, dowiadując się od nich takich ciekawostek i sekretnych spraw, że od jej opowieści szczęka mi opadała za każdym razem, łapie w miarę możliwości każdy kontakt nawet zagraniczny z osobami, które znają historie Kamieńca, mają kontakt z członkami rodziny Finckenstein, obecnie żyjącymi, wiedzą więcej.
Pasjonująca osoba ta Ania.
Nadarzyła się nieprzewidziana okazja. Kilka dni od naszego emailowego poznania. W drodze na rodzinną komunię ,wypadła godzinna przerwa w podróży akurat w Warszawie- taka konieczność wyższa i tam zupełnie spontanicznie w zorganizowanym na szybko ugadanym spotkaniu w pięknych ukwieconych o tej porze warszawskich Łazienkach udało nam się spotkać, uściskać serdecznie i pobyć ze sobą ponad godzinę, aż ścieżek w centrum parku od naszego dreptania w te i we wte nam zbrakło, obie aż się zapowietrzałyśmy wymieniając ciekawostki o tym co już wiemy o tym czego ja jeszcze nie wiem, o tym co nas jeszcze łączy i co różni...
Dzięki niej, w dniach kolejnych przeszukując net dotarłam do starego filmu Conquest z 1937 roku, kręconego w zachowanym wtedy jeszcze w nienaruszonym stanie pałacu w Kamieńcu z Gretą Garbo i Charlsem Boyerem i mogłam dzięki nieznanemu filmowi przebywać w tych dziś niemal doszczętnie zniszczonych murach, mogłam oglądać piękno komnat i widok z okien Finckensteinu na dziedziniec. Niesamowite przeżycie. Moja znajoma podczas tego filmu ponoć ze wzruszenia, że widzi swój pałac żywy- płacze niepowstrzymanymi łzami. Jak mówi swoje wyśnione najpiękniejsze, czarowne miejsce na ziemi, już zobaczyła.
Część 4 z 6 tworzących cały film.
Część 4 z 6 tworzących cały film.
Conquest - Part4
Załadowane przez: NapoCinePedia. - Obejrzyj promowane filmy i całe programy telewizyjne.
Zainteresowanych podobnie jak ja i Ania- klimatem tego miejsca, magicznego jak uważamy, zapraszam do swojego kolejnego artykułu w Kraj.Info. czaspismo o Polsce i Polakach gdzie akurat przypadkiem w tym numerze właśnie Finckenstein na topie: Duch pałacu w Kamieńcu , do ściągnięcia-dział Zakamarek Kamili. Dodam, że gdyby przy pisaniu tego tekstu siedziała ze mną Ania, oj było by ciekawostek więcej... ale cóż nasze pisanie mailowe i spotkanie wypadło później.
6 komentarzy:
oj, takich "szurniętych", za późno urodzonych jest więcej...
dla mnie często takie ruiny, są o wiele ciekawsze niż pięknie odrestaurowane wnętrza - choć boleję nad zniszczeniem, to uwielbiam spacerować po takich miejscach,wtedy w wyobraźni widzę całe ściany, wyobrażam sobie piękne tkaniny, światło padające z okien i czuję się fantastycznie. W wymuskanych muzealnych komnatach już nie.
pozdrawiam serdecznie
No to miałyscie miłe spotkanie:) Szczerze mówiąc od lat nie byłam w Łazienkach, a już drugi raz podziwiam je u ciebie na blogu:) Ty jesteś tam częściej niż ja! Wstyd normalnie!
A swoją drogą to naszukałam się troszkę Twojego artykułu:)Lecę sobie ściągnąć i poczytać, bo bez ściągnięcia ani rusz...tylko zajawka
Serdecznie pozdrawiam
TU KAMILA- ja tam bywam częściej niż opisuję na blogu:) tydzień wcześniej przed spotkaniem z Anią od Finckensteinu też byłam dosłownie pod płotem ŁAZIENEK i bardzo chciałam tam wejść,w takim celu podjechałam pod samo ogrodzenie ale tak się składało, że tego dnia przyjechałam na głodniaka od rana a to już było po południu, na pewien zabieg gastrologiczny, bardzo źle się czułam z tego głodu i bólu żołądka i po prostu powiedziałam mężowi, który mnie prowadził pod rękę- holipa tak marzyłam by wejść a jak stoję przed bramą to wiem, że nie zajdę więcej niż kilka metrów tak mi się kręci świat i tak mi jakoś niedobrze...No i zrezygnowałam. Jechałam aż z Gdańska samego i musiałam zrezygnować.tak żałowałam. Nie miałam pojęcia, że tydzień później z racji tej komunii zamiast przejechać przez Warszawę bez zatrzymania będzie konieczność zatrzymania się i będę miała 2 godziny czasu niemal na zasiedzenie się w ŁAZIENKACH.
Kamilo, jak zwykle arcyciekawa opowieść w Twoim wykonaniu. Uwielbiam czytać Twój "Zakamarek". Lecę szukać artykułu o pałacu. Też mam hopla na punkcie ruin i lubię sobie wyobrażać, cóź tam ciekawego kiedyś się znajdowało, jacy ludzie mieszkali. Pozdrawiam i zapraszam do siebie na mały konkursik :)
Nie ma to jak się dwa świry spotkają :D Od razu raźniej ;)
Pozwoliłam sobie zagościć na Twoim blogu, zapraszam na mój! Dzisiejszy mój wpis zadededykowałam Tobie! Pozdrawiam i życzę powodzenia we wszsytkim co robisz.
Prześlij komentarz