Małżonek mój widząc, że święta leżą w tym roku w jego wyłącznej gestii bo żona jako ten śledź w śmietanie spoczywa w łóżkowych pieleszach, przystąpił do przygotowań nie tylko kulinarnych- tu uciekł się częściowo po pomoc do osób trzecich, sam zaś planuje jedynie czerwony barszcz z uszkami przygotować i upieczoną, zapeklowaną domowo schabową wędlinkę już roztaczającą aromat w piekarniku na święta zapodać - ale o dziwo także przystąpił do przygotowań aranżacyjnych( co nie leży kompletnie w jego naturze) i wpadł spontanicznie na sentymentalny pomysł by przytargać nam w tym roku choinkę całkiem inną, będącą symbolem spełniającego się właśnie marzenia rojonego od kilku lat- małą sosenkową choinkę z naszej ukrytej wśród przyrody działki pod lasem, która od kilku dni jest już naszą ziemią obiecaną.
Psy od sierpnia niespuszczane ze smyczy odkąd to byłam tam ostatni raz biegały ponoć wśród zasp śniegu rozweselone depcząc po śladach saren i dzików , a on machał łopatą w śniegu dotąd aż wymachał sosenkę spod ziemi aż po ostatki jej korzonków. Stoi teraz panna sosenka na balkonie w wielkiej donicy i choć nie grzeszy zupełnie powalającą urodą, rozbraja nas na całego tym co dla nas w przyszłości oznacza.
Psy od sierpnia niespuszczane ze smyczy odkąd to byłam tam ostatni raz biegały ponoć wśród zasp śniegu rozweselone depcząc po śladach saren i dzików , a on machał łopatą w śniegu dotąd aż wymachał sosenkę spod ziemi aż po ostatki jej korzonków. Stoi teraz panna sosenka na balkonie w wielkiej donicy i choć nie grzeszy zupełnie powalającą urodą, rozbraja nas na całego tym co dla nas w przyszłości oznacza.
3 komentarze:
Jak to nie grzeszy urodą? Jest symbolem czegoś pięknego,więc i ona jest piękna.
Brawa dla małżonka :) Widać, że i Jego dopadł syndrom wicia gniazdka/ :) Skarb, nie mąż :D
I dziękuję Ci Kamilko za przepiękny komentarz! Czytałam go kilka razy, nie mogąc się nadziwić ładunkowi emocjonalnemu, jaki został weń włożony i Twoim umiejętnościom pisarskim.
Dziękuję raz jeszcze i ślę moc uścisków,całusów i pozytywnej energii!
Zapomniałabym. Doskonale rozumiem potrzebę posiadania lali przez syna. Dla mnie też to naturalne i zrozumiałe.Tomek ma lalki, łóżeczko dla nich, ostatnio nawet dorobił się domku dla świnki Pepy (dla jeszcze niewtajemniczonej mamusi to postać z bajki :)) i wciąż mu mało.Za to jest wrażliwym chłopcem, a jako taki ma świetne predyspozycje do bycia genialnym ojcem w przyszłości :D
A co do naszej kapuścianej dzidzi, to zdobycz lumpeksowa za 2zł. Była naga i miała pomalowany lakierem do paznokci policzek. Wyprałam, policzek zmyłam, przyodziałam i lala ja knowa :)
Uwielbiam zapach choinki...Dziwnie uspakaja...kojarzy się bardzo miło, bo ze świętami i nie dziwię się nic a nic, że zapragnęliście mieć u siebie ją w domu. A taka z własnego skrawka ziemi przyniesiona musi być wielką radością dla oka za każdym razem gdy się na nią spojrzy...Zazdraszczam...ale tak cieplutko i z uśmiechem:-)))
Prześlij komentarz