piątek, 23 października 2009

Coś dla zajadłych poszukiwaczy Mistery Girl


Pewien miły, tajemniczy Dawid, którego tu pozdrawiam za namową swojej Siostry wysłał mi przed chwilą namiar na trwającą właśnie aukcję na ebayu z pocztówką naszej Mistery Girl, czasem prosicie o pomoc w upolowaniu jakiejkolwiek jej pocztówki oto i możliwość wzięcia jej w posiadanie. Mistery Girl może być Twoja

czwartek, 15 października 2009

Rejs


Dni kobiety będącej chyba szczególnie po raz pierwszy w ciąży, jeszcze bardziej kobiety po przejściach długich starań, szybkich utrat, trudności rozmaitych w trakcie, upływają przynajmniej tak jest u mnie na wielkiej świadomości upływającego czasu. Na odliczaniu tego czasu w sposób jaki dotąd się nie zdarzył nawet w oczekiwaniu na wiosnę po zimie,odkreślaniu połówek dni i całych dób. Cieszenia się, że czas tak szybko mija.



Dziś jak zawsze rano przy śniadaniu powiedziałam do męża na głos- "wiesz dziś mamy 22 tydzień i 5 dzień, w niedzielę zacznie się 24 tydzień....", och byle do przodu, byle dalej byle się udało byle do krytycznego 28, 30 tygodnia, potem dalej ku 40 tygodniowi.

Ostatnie przeżycia, niepokoje, pobyty w szpitalu, codzienne częste bolesne skurcze tylko zintensyfikowały takie moje podejście. Na kobiety przekraczające 30 tydzień reaguję westchnieniem -"ja też tak chcę, ja też..."
Tak sobie odliczam każdego dnia od początku ciąży i dziwię się sama sobie, że tak gnam pragnieniem ku przyszłości tracąc przecież cenny czas życia i każdy dzień tego szczęśliwego stanu, a jednak chcę by dni mijały migiem a luty, ach luty 2010, ten luty jawi mi się jako Ziemia Obiecana i bezpieczny port dla mojego burzliwego rejsu.

Dziś w pełni rozumiem słowa przyjaciółki po pierwszej stracie, będącej w kolejnej ciąży- "wiesz chciałabym zasnąć i obudzić się w samym dniu porodu". Choć szalenie szkoda byłoby doznań tego okresu bo są wyjątkowe, niesamowite, to rozumiem nazbyt dobrze to westchnienie.

Kiedy byłam na początku tej drogi liczył się dla mnie bezpośrednio ten najbliższy czas, wydawało się, że powodzenie całej ciąży rozstrzygnie się w najbliższych tygodniach.
Oby macica nie zapłakała znowu krwawo jak co miesiąc, oby nie zdarzyło się to z powodu niepowodzenia, aberracji chromosomalnej, zaburzeń czy blokady mojego ciała, kilka tygodni później gdy niby się udało.

Uprzedzana przez lekarza podczas 4 pierwszych wizyt jego własną rezerwą - "na razie bez euforii proszę pani, na tym etapie za wcześnie na zachwyt, wszystko się może zdarzyć", i wspomagająco raczona przez niego ponad tuzinem leków, zastrzyków na podtrzymanie ( które notabene biorę po dziś dzień), mówiłam sobie wtedy starając się o dystans i spokój czując, że Ktoś jeszcze nad tym czuwa oprócz mnie- "a więc byle do tego magicznego przełomowego 12, 13 tyg ciąży- to ten najbardziej niepewny okres gdy wszystko może się zdarzyć a potem już z górki zacznę tryumfować."
Właściwie,... i nie miałam z tym jakiegokolwiek problemu bo organizm sam się tego domagał starałam się przespać ten 3,5 miesięczny czas, nie podjęłam nawet na tym etapie zamysłu pisania ciążowego pamiętnika dla dziecka bo były obawy, że może zeszyt 16 kartkowy nawet to byłoby o dużo, za dużo... Udało się jednak bez jakichkolwiek problemów.
Łożysko przejęło kontrolę, organizm odnalazł się wreszcie w burzy hormonalnej. Dziecko okazało się kompletne i dobrze sobie radzące. Choć to niby oczywiste gdy chodzi o rozwój zarodka ludzkiego miało ku mojej radości nieopisanej:jedną główkę, dwie rączki, dokładnie dwie nóżki i obecny tułów.

Mówiłam sobie więc na tym kolejnym etapie bogatym też w inne - zawodowe przeżycia tak- zaczął się mój urlop nauczycielski, obroniłam mianowanego, z ciążą i dzieckiem wszystko ok: "teraz już będę spokojniejsza, wytchnę po tych wszystkich przeżyciach i emocjach..." , choć taki pełny spokój miałam osiągnąć według siebie gdy w końcu poczuję pierwsze ruchy dziecka.

Dopiero to przecież, poza pęcznieniem ciała, które może być jedynie wynikiem gazów w jelitach utwierdza kobietę, że w ciąży jest najprawdziwiej w świecie i że jej dziecko żyje , rusza się nie tylko w czasie sesji na usg.

To doświadczenie ruchów dziecka wydawało mi się zawsze czymś tak niepojęcie cudownym, doznaniem tak absolutnym, kosmicznym prawie i dla mnie nieosiagalnym, że mówiłam sobie i innym i Bogu - "już zaszłam, już jestem szczęśliwa, już wiem jak to jest poczuć się w ciąży, dziękuję dosłownie za każdy dzień, nie wiem ile jeszcze takich dni wspaniałych ale teraz proszę jeszcze tylko o to jedno jedyne doświadczenie-ruchu dziecka we mnie.... to będzie czymś dlaczego warto było to przeżyć choćby cokolwiek się stało potem."

Pierwsze zabawne odczucia pękania bąbelków w brzuchu przyszły wcześnie bo w 15 tyg, ciąży kolejny tydzień za tygodniem zwiększał intensywność niecodziennych doznań od małej rybki przepływającej w te i z powrotem i delikatnie łaskoczącej mnie ogonkiem od środka aż po konkretne chlapnięcia i zrywy tu i tam rybiego ogona dalej rzucania się po ścianach macicy małej ruchliwej ropuchy. Przedziwne odczucie, cudowne gdy doświadczysz go ty sama zdając sobie sprawę, że to magia pomieszkiwania człowieka w człowieku. Człowieka najdroższego Ci na świecie od tej chwili już na zawsze.

Wydawało mi się i z naiwnością dziecka mówiłam sobie i najbliższym relacjonując moje ówczesne nastawienie, że wejście w drugi koronny trymestr rozwieje wszelkie niepotrzebne obawy już całkiem i zacznę się w pełni rozkoszować czymś czym rozkoszować wcześniej w całej pełni nazbyt się obawiałam.
Nadchodził dla mnie czas, który nie znając go jeszcze z autopsji ciążowej codzienności i mnóstwa odczuć ciała i ducha, z którymi przyjdzie mi się zmierzyć, określałam "okresem gładkim i już z górki", charakteryzującym się jedynie powiększającym się brzuchem, intensywnością ruchów dziecka i czasem pełni energii witalnej - wielkim komfortem psychicznym jednym słowem ....z małym nieważnym minusem częstych zgag.
Jakże to płaskie wyobrażenie 2 trymestru z jego realnymi licznymi atrakcjami, radościami i niepokojami jakich doświadczyłam na własnej skórze i o jakich sie dowiedziałamod innych ciężarnych i matek.

W wyobraźni jedynie mogłam wspiąć się na palce na tyle, że widziałam się nareszcie dumnie obnoszącą się ze sporym już brzuszkiem, korzystającą z wielu przywilejów i rozrywek, które zapewniają sobie kobiety w ciąży - zwolnienie tempa życia, po pracy, której nie wykluczałam bieganie po sklepach w poszukiwaniu różności dla dziecka, długie spacery, wyjazdy w najpiękniejsze miejsca, prezentacje rodzinne - niech w końcu zobaczą i uwierzą, że i mi może wyrosnąć ciążowe brzucho, beztroskie ploteczki z przyjaciółkami, których dzieci już mnie nie doprowadzą do dzikiej tęsknoty bo swoje mieć będę tuż pod sercem, wyciągnięcie z szafy zbieranych obsesyjnie przez lata starań, ciążowych tunik i noszenie się w nich po ulicach dumnie w końcu kobieta w ciąży jest tak niebanalnie piękna - krągła nosicielka życia.

Miało być jednak inaczej...
Doświadczyłam co prawda tego co przeczuwałam, że jest udziałem kobiety w ciąży-zdziwień na temat nieprawdopodobnych transformacji jakie przechodzi własne, znajome dotąd w zachowaniach ciało, wszechobecnej troski najbliższego otoczenia, wyrażającej się w wyręczaniach, pytaniach od samego rana tymi i wszelkimi sposobami komunikacji nam dostępnej ,o stan mojego samopoczucia i choćbym nie wiem jak wyglądała przekonanych stwierdzeń jakże przyjemnie dla ucha brzmiących, że ciąża mi służy i wyglądam wprost kwitnąco:)
Doświadczyłam co prawda w zdumiewający wręcz sposób dla kogoś kto o tym tyleeeee marzył i oto teraz jest to dla niego normą od rana do nocy, czym są ruchy dziecka w brzuchu i muszę przyznać, nie spodziewałam się, że już na etapie minionego jakiś czas temu 21 tygodnia te ruchy okażą się tak konkretne, odczuwalne w większości przyjemnie i rozbrajające aż do ubawienia ale niekiedy odczuwalne aż do stopnia pojedynczych, choć nieprzesadzonych- "auuuuu" odgłosów z moich ust wyrywających się gdy brzdąc, kopnie niespodziewanie całkiem , w pełnym impecie zderzenia się jaskółki z szybą.


Drugi trymest nie okazał się jednak czasem gładkim, bez trosk, wręcz przeciwnie o ile wcześniej liczyłam dni jakby swobodniej mimo wszystko, to etap ten okazał się na skutek doświadczeń niepokojących odliczaniem zawziętym, gdy okazało się, że szyjka sobie nie radzi, skraca się i trzeba ją wspomagać natychmiast zabiegiem. Potem pamiętny krwotok, niefortunności te owocujące decyzją lekarza, że mogę zapomnieć o długich spacerach, zakupach, wysiłku, pracy zawodowej, że powinnam leżeć non stop, że skurcze mogą być początkiem przedwczesnej akcji porodowej i zaprzepaścić wszystko do czego doszłam w tej wędrówce ku dziecku.


Wszystko jest inaczej, nie tak jak możnaby przewidzieć. Nierozsądne i racjonalne lęki tej wędrówki, do których moja głowa skora są odczarowywane zamieniając się w uspokojenies bądź radość, że nic takiego nie miało miejsca a wszelkie pewniki i oczywistości są przekreślane niekiedy jednym ruchem kolejnych wydarzeń.

Tyle jeszcze tych tygodni przede mną decydujących choć powtarzam sobie tydzień za tygodniem :"byle do rozwinięcia się płucek, byle do zdolnej do uratowania dziecka wagi ok. 700gram, byle do kilograma, byle jeszcze i jeszcze trochę..."

Wczoraj kiedy już zmęczona niepokojami nachodzącymi mnie od ostatniej wizyty u mojego lekarza spowodowanymi dziesiątkaminiepokojących objawów(powinnam mieć ginekologa kieszonkowego łącznie z podręcznym sprzętem usg) , znów roiłam sobie wszystko co nie po mojej myśli-podczas badania i połówkowego usg, rozbroił to wszystko jednym wyrazem twarzy nasz synek patrząc na nas z prawdziwie anielską beztroską spoza zamkniętych powiek.




widzicie tę wyprostowaną rączkę?

Pomachał rączką, powierzgał nóżkami, tu fiknął na wizji, tam odkopnął: okazał się zdrowy, żywotny, nader duży 685 gram i funkcjonujący bez zarzutu oraz co znowu dla mnie budziło wcześniej nierozsądną wątpliwość: absolutnie kompletny nie tylko z rączkami i nóżkami, paluszkami nawet pięcioma u każdej kończyny ale też 4 komorowym sercem, kompletnym podniebieniem i symetrycznym mózgiem oraz wszelkimi detalami takimi jakie u dziecka 23 tygodniowego być powinny. Uffff westchnęłam tylko z euforią w sercu znów odczarowując w mojej głowie kolejny etap do przeżycia- przełomowe badanie połówkowe, od ktorego do wczoraj całe moje życie i los dziecka miało zależeć.
O dziwo też mimo wciąż niepokojących dyskomfortów brzucha, bolesnych skurczy po kilkanaście razy na dzień, które sprawiają, że się zwijam w muszelkę i nie są dobrym znakiem- leżenie i oszczędzanie się wydłużyło mi szyjkę o ! centymetr ......zamiast spowodować, co jest tego efektem, że znajdę się o kilka kroków od zagrożenia przedwczesnym porodem.

Zakupy po sklepach, o których marzyłam dla dzidzi nie staną się kompletnie moim udziałem, za to allegro i zakupy internetowe dla dziecka praktykuję nazbyt namiętnie, ciasne mieszkanko napełnia się w szybkim tempie różnościami, wymarzony kącik dla dziecka meblować będę w przyszłości nie swoimi rękami niestety, wydając komunikaty mężowi gdzie co być powinno , połowa efektownych ubrań ciążowych, które miałam prezentować latem, jesienią i zimą pozostanie w szafie, gdyż wychodzę gdy jest taka konieczność tylko tyle co do samochodu pod samym blokiem by dojechać do lekarza lub uparcie na mszę co niedzielę podwożona tymże samochodem pod same wrota.

Kolejny pomysł na choćby leniwy weekend poza domem w naszym ulubionym Turowie spalił na panewce 2 tygodnie temu i już nie dojdzie do skutku, szkoła rodzenia ponoć najlepsza i pasjonująca w przebiegu zajęć, która wybrałam i opłaciłam będzie musiała obyć się beze mnie mimo wielkich chęci bo lekarz nie pozwolił mi na nią uczęszczać z racji dłuższej jazdy samochodem...

Oj jest zupełnie inaczej niż to co sobie ułożyłam w czupurnej główce ale myślę sobie, że to wszystko nic,to pestka, pesteczka bo przecież czas stale płynie nawet teraz gdy od tylu godzin piszę te słowa i z każdą chwilą zbliża mnie do portu i wiecie co, leżąc tak bezczynnie można dorastać, nabierać większego rozsądku bo wniosek osiągam taki: mogę nawet leżeć do lutego w tym samym łóżku, z tym samym przewidywalnym grafikiem spolegliwego dnia, pomiędzy pilotami od telewizora, komórką, stacjonarnym, laptopem, książka o wychowaniu dziecka w zgodzie z instynktem i naturą a muzyką Vivaldiego stymulującą jego harmonijny rozwój, mogę wiele znieść a nawet więcej byle móc dotrwać, odliczać już po 30 tyg. z nieco większym spokojem, choć ciągle nie wiedząc co jeszcze mnie czeka w ciążowym okresie, w końcu ostatnie dni 38, 39 tygodnia... żegnając 28 stycznia, 29 stycznia... by w okolicach 1 lutego czy jak to się tam realnie potoczy osiągnąć szczęśliwy finał, port i przystań- spojrzeć własnemu dziecku w twarz.

poniedziałek, 12 października 2009

Metafizyczna przesyłka

Sobotni poranek, przywykła do leniwienia się całodobowego w pościelach ostatnio(oj marzy mi się dać w końcu gdzieś nogę i pójść jakąkolwiek drzewiastą aleją na powitanie jesieni wdychając wilgoć powietrza lecz cóż dopóki lekarz nie zezwoli nic z tego), słyszę pukanie do drzwi...
Otwiera mąż - listonosz...- do małżonki przesyłka.

Patrzę na nadawcę.... Otwieram kopertę i robię wielkie oczy czując napływ wzruszenia...
Napisała do mnie najzwyczajniej jakby listem a poezją swoich wierszy zebranych w małą książeczkę Alicja z Arte Ego.

Alicja Radej -"Odgłos deszczu".

zrobiłam tę kompozycję z poezjami Ali na szybko choć mam nadzieję, że nie urąga to zdjęcie dorobkowi poetyckiemu Alicji i jej gustom, mogę bowiem robić krótkie kursy do wc , kuchni i z powrotem, uspokajam, i Was i Alicję, że nie pokropiłam wodą tomiku tylko szybkę, którą położyłam na nim.


Na pierwszej stronie specjalna wyjątkowo brzmiąca dedykacja dla mnie- Zaskoczyła mnie Alusia zupełnie jedno z racji niespodziewania się takiej przesyłki zupełnie, drugie, że była tak twórcza i tak odważna, że odważyła się wydać swoje wiersze( moje dotąd jedynie wdychają duszny zapach szuflady), trzecie co już znajome lecz pogłębiło się w mojej świadomości, że ona pisze tak wrażliwie, kobieco i metafizycznie o tym co znajome, co tak nieobce przecież dla mnie o czym i mi o dziwo zdarzało się pisać choć inaczej.



***
wykluta z ziemi
pazurem głodu
wybieram
z gruntu prawdziwe
ziarna

każde smakuje
inaczej

autorstwo: Alicja Radej



Homo Sapiens

w pancerzu umysłu
stoję na straży własnej odrębności
skarb z którego jestem dumny
ma wielką wagę
jak kula u nogi

linia demarkacyjna między mną
a światem krwawi
gdzie pojedynczy odgłos kropli
popłynie rzeka

wszystko ma właściwą naturę
wszystko?

nie potrafię porozumieć się z kwiatem
ptakiem
sobą
nie potrafię odchodzić w zmrok
z naturalnością słońca

autorstwo: Alicja Radej

Dziękuję Ci z całego serca Alu- taka dawka wsparcia i siły dla mnie w tym osobliwym poetyckim liście.

środa, 7 października 2009

Twórcza zabawa programem Photo Scape

Zaglądając na zaprzyjaźnione blogi szwedzkie czy jak najbardziej polskie spodobało mi się prezentowanie z rzadka co prawda ale jednak, zdjęć na dany temat w jednej zbiorowej mozaice, która pozwala by sama wielość motywów potęgowała miłe dla oka wrażenia całości obrazu. Od Globalistki dowiedziałam się, że taką możliwość daje prosty programik darmowy Photo Scape i dziś z okazji męczącego leżenia i oszczędzania się bo leżę sobie nadal ale dość owocnie przyznam w ostatnich dniach, o czym może jutro napiszę, z tej okazji dałam się pochłonąć przez program bawiąc się w łączenie zdjęć. W tym celu zajrzałam do kilku swoich uzbieranych folderów w poszukiwaniu pasujących mi do prezentacji motywów i powstały te prace. Jak zawsze zdradzają one trochę moje marzenia, tęsknoty ale też to co jest już moim udziałem. Może programik ten i Wam pomoże wzbogacić szatę swojego bloga lub innej przestrzeni, którą tworzycie a na pewno pomoże Wam zaprezentować na raz większą ilość zdjęć na raz.



















Anielska Mistery Girl


Jakieś 2 miesiące temu pewna miła podczytywaczka podesłała mi kolejne cenne znaleziska naszej małej, ślicznej i tajemniczej we wcieleniach anielskich. Październik poświęcony jest refleksjom nad światem aniołów więc akurat coś w sam raz w tym temacie.
A na marginesie od kiedy jestem w ciąży przybyła mi kolejna modlitwa do anioła stróża bo mam przy sobie teraz obstawę dwóch takich z pierzem mojego i synka i dlatego z mężem każdego wieczoru zaklinamy i anioła synalkowego co by go strzegł rano we dnie wieczór i w nocy.



podobnych wersji tego motywu jest chyba z dziesięć