niedziela, 31 maja 2009

Spotkania z owcami trzeciego stopnia

Takie to było sympatyczne przeżycie dzisiejsze, że aż wrzucę tu zdjęcia, niestety robione z komórki bo mąż zmotywował mnie tak szybko do spaceru w nasze ulubione okolice, że nie zdążyłam się nawet porządnie ubrać i uczesać stąd jestem z lekka roztrzepana i ubrana w czym chodziłam po domu .
Zimą i wczesną wiosną, nawet ostatnie 3 tygodnie temu zbocze było puste,wyczekiwałam owiec i nic, trawa świeża zielona czekała, dziś słoneczna pogoda- pastwisko zapełnione około 50 sztukami owiec w tym wiele niesfornych i rezolutnych młodziaków. Głaskałam owieczki po czółkach, dawałam jeść trawę prosto z ręki a jednemu, który się uwikłał się biedny w druty ogrodzenia glową i dostał histerii musiałam w te pędy śpieszyć z pomocą przechodząc przez ogrodzenie kolczaste i wpychając mu glowę spowrotem, ze strachu przede mną szybko się zmotywował. Poczułam się dziś trochę jak pastereczka:)



trawa na pastwiska wyżarta niczym pod kosiarką trza sięgać po dalsze


z początku nieśmiało w końcu to chyba mój pierwszy taki kontakt z owcami

buzi buzi


cała uchachana, mi wystarczy karmienie owiec do szczęścia, (mokre spodnie od rosy jeszcze utrymującej się w półcieniu )

Balkon pokazuję

Pytałyście o balkon na razie tuż po wsadzeniu większości zielska, dokupiłam jeszcze trochę rosnących w szalonym tempie zwisów i kwiatków kolorowych: kurdybanek, komarzyca, macierzanka, pelargonia pnąca i surfinia.
Acha muszę dodać, że szczerze nie cierpię jego żółtych ścian, marzyłyby mi się kremowo białe, beżowe coś w tym stylu no ale cóż nakazy administracji.
A balkon wygląda dziś tak:











piątek, 29 maja 2009

Manewry balkonowe



Po mniej wdzięcznych czynnościach życiowych znalazł się wreszcie czas na obsadzanie donic. i skrzynek balkonowych. To początek większej akcji, która rozpęta się za przysłowiowy moment.
W zeszłym roku mój wcześniejszymi laty zagracony sprzętami z konieczności balkon zyskał nową szatę-pseudo rajskiego ogrodu- kwiatów i liści zatrzęsienie.Posadziłam już wtedy w wielgachnej drewnianej skrzyni wieloletnie aż cóż to za luksus na przyszłość- rdest auberta, clematis i winorośl. W donicy stanął dumnie piękny wysokopienny krzak delikatnej białej róży, hortensje funkia, piwonia. Te wszystkie rośliny mimo mojej niefrasobliwości rzutującej brakiem jakiejkolwiek ochrony czy choćby kropli podlewania- zaprzestałam podlewania wszystkiego tego w listopadzie, przypomniało mi się gdzieś pod koniec marca, mimo prawdziwej w niketórych okresach zimy to wszystko z chwilą nadejścia wiosny mimo, że niechronione- ożyło pięknie i zazieleniło balkon.
Na obsadzenie w skrzynkach na balustradzie barwnych kwiatów czas nadejdzie, planuję jechać na giełdę kwiatową i kupić tego dużo a tanio ale na razie naszło mnie na sadzenie ozdobnych liści. maści wszelkiej.




W zeszłym roku rewelacyjnie sprawdziła się komarzyca zwana z łaciny plectrantus- osiągnęłam z kilku sadzonek umieszczonych na stojaku prawdziwą gęstą perukę pnączy ponad 1,5 metrowych obsypanych cytrynowo pachnącymi listkami i w tym roku kupiłam ją znowu. Zresztą bardzo skutecznie odstrasza komary. Polecam każdemu jest bardzo łatwa w utrzymaniu, niewymagająca większej troski, rosła mi aż do listopada. Ponadto coś co mi się spodobało a czego nazwy nie znam, pani w kwiaciarni sama ledwo mogła przypomnieć sobie nazwę zaczynającą się najprawdopodobniej na c/k- tu proszę o pomoc w poznaniu owej nazwy.


Roślina rozrasta się ponoć dość szybko w piękne opadające ciemne i gęste kule liści i także niby nie jest wymagająca. Dla mnie ta informacja jest zdecydowanie istotna.
Ponadto od teściów z Zamościa zwiozłam do mnie na balkon ognisto kwitnącą kannę oraz bez czego już nie chcę się od zeszłego roku obywać pachnące już w samych zalążkach listków pomidorki koktajlowe żółte i czerwone.


O naleśnikach tylko przy okazji

Ostatnio jakoś nie składało mi się na zostawianie wielu śladów na blogu, dzielenie się wrażeniami czy obrazami z mojego zakamarka. A działo się troszkę może nie rewolucyjnych rzeczy, ale znaczących w jakiś sposób dla mnie. Mozolnie było ostatnio , burzliwie i pracowicie. Spróbuję w najbliższych godzinach podzielić się drobiazgami, które ubarwiły ten czas.
Zacznę od końca od godziny temu...

Tak oto przed chwilą ucieszyła mnie rzecz do granic prozaiczna- wreszcie w pełni udane naleśniki na obiad, ja się nie mam zamiaru chwalić bo cóż to jest usmażyć naleśniki ale mam swój mały osobisty sukces bo chyba pierwszy raz udało mi się zrobić naleśniki o gramaturze niemal papierowej, jakoś tak z racji swej spontaniczności i robienia wszystkiego na czuja zazwyczaj przesadzę z gęstością ciasta lub jego ilością wlaną na patelnię, co potem rzutuje na to, że po jednym zjedzonym pulchnym naleśniku mam zapełniony żołądek i więcej już nie mogę.
A dziś moje naleśniki wyszły finezyjnie.
Mężula głodomór wołał przeciągle z pokoju: "czy już wreszcie można zacząć jeść, umieram z głodu?! a ja- "zaraz, zaraz już za moment! "
No my to blogujący wiemy, że ważne wydarzenie, kompozycje trzeba najpierw udokumntować fotograficznie.
Tu skomponowane z pierwszymi tego sezonu kwiatami łubinu, które pokazały się dopiero co na naszej osiedlowej łące.




wtorek, 26 maja 2009

Dzień Mamy

Wieczorem po pracy śpieszę do mojej kochanej Mamy z naręczem kwiatów i nie tylko, ona jak zawsze nic nie chce, niczego nie potrzebuje i już za w czasu mi mówi cytuję: "broń Cię Panie Boże wydawać na mnie pieniądze" bo mówi dalej "dziecko drogie kup sobie ty lepiej za to jakieś buty wiosenne:)" czy wszystkie mamy są takie niepoprawne? Dziecko nawet już dawno opierzone zawsze i wszędzie na pierwszym miejscu.

Doświadczenie Matki, gdy Te są z nami blisko, niekiedy dalej lub bardzo daleko czy to poprzez przestrzeń czy przez zerwanie więzi lub wtedy gdy Mama już odeszła ,zawsze jest tak bardzo żywe i silne.
Doświadczenie Macierzyństwa własnego- cieszenia się nim, oczekiwania na nie, tęsknienia za nim, wychowywania, wypuszczania dzieci w świat, ta wielka potęga miłości- wszystko co wiąże się z Macierzyństwem i Mamą mam wrażenie, że jest najmocniej w tym świecie nasycone emocjami i
uczuciami nie do wypowiedzenia...To dlatego chyba Macierzyństwo jest takie piękne, jest potęgą...

Wszystkim Mamom
tym, które nimi są, które nimi będą, które na zawsze nimi pozostaną
choćby zwaliło się niebo na głowę (i Ci którzy mają wiedzieć o co chodzi wiedzą), wszystkim Im- siły serca i oddania i wytchnienia i odwzajemnienia ich pasji miłości.


sobota, 16 maja 2009

Zaskoczenia poranka

Ranek przynosi jednak zaskoczenia. Czy pomyślałabym wczoraj? Nadarzyła się okazja. Dostałam wiadomość. Przypadkiem jej właścicielka zanim weszła w tę suknię zwiększyła swe kochane rozmiary i zawadza jej w szafie a dla mnie sukienka okazała się jak znalazł-nawiązuje do późnośredniowiecznej sukni dworskiej z obrazu Memlinga- jest cała z aksamitu. To pierwsza historyczna kiecka z kilku jakie mam zamiar posiadać w swojej szafie bo z tej wytwornej zamawianej do uszycia bynajmniej nie rezygnuję. Już mam pomysł na pierwszą w niej sesję nad morzem -oczywiście plaża w Sobieszewie bo ta pusta zazwyczaj. Poczekam jednak na jakiś sztorm może. Będzie dramatyczniej.

piątek, 15 maja 2009

Takie tam babskie nastroje

Zaczęło się od poszukiwania w necie konkretnych kolorów aksamitu i tasiemek do zamówionej średniowiecznej sukni u natchnionej krawiecko duchem dawnych czasów Kajani , a skończyło się na oddawaniu się ckliwym, sentymentalnym stanom bo wieczór taki i smutno mi jakoś i tak poniekąd odczuwam głębiej tę scenę z filmu- wizję Arweny...





Nocna przygoda

Mężula wszedł w dom z okołopółnocnego spaceru przymusowego, psy podekscytowane jakoś mocniej niż zwykle, on zaś bardziej od nich. Opowiada mi w emocjach o jakichś nocnych przygodach.
Myślę sobie co też się stało na naszym spokojnym osiedlu. I słyszę od niego taką oto opowieść.

Idziemy sobie z Tafikiem i Frankiem, wiadomo Taffi jak to on nie wie czy mu się chce i się zastanawia, Franek wie jak najbardziej i jest zajęty sikaniem,wąchaniem, Pusto, żywego ducha, całe osiedle śpi nikogo i nagle słyszę za sobą hałas nerwowy szelest, dziwny ten dzwięk nie ustaje a wręcz nasila się. Odwracam się, patrząc tuż za siebie na naszą wiatę śmietnikową, myślę to chyba nie człowiek tam w środku, ci panowie to raczej bladym świtem, pewnie buszuje tam w poszukiwaniu jedzenia jakiś wygłodniały kot lub pies.
Po zaskakujących dźwiękach sądząc biega to coś energicznie tam w środku, w sumie aż strach sprawdzić co.
Ale ciekawość zwycięża, co to może być myślę sobie, psy są zaintrygowane i niepewne co też ich tam zastanie, ja też.
Wchodzę, rozglądam się usilnie w tym półmroku, najpierw na poziomie kontenerów bo psy i koty lubią tam wskakiwać, szybko się spostrzegam jednak, że nie ma tam żadnego kota ani psa.
Wgapiam się w wybetonowaną ziemię i widzę, że to coś co czyni takie ogólne zamieszanie w śmietniku jest jeżem...jeżem bez głowy!!!

To coś jest igliwiem biegającym w dzikiej panice w kółko , z nabitym na łeb ciasno pojemnikiem po jogurcie, z którego jak się domyśliłem , chyba od dłuższego czasu nie może się ku swemu utrapieniu wydostać. Biedne to stworzenie ugrzęzło w smacznym pojemniku po głowę.

No więc cóż, podszedłem, patrzę na tego jeża chyba nieświadomego obecności trzech osłupiałych świadków, który nas co najwyżej ledwo co czuje gdyż jego najczulsze zmysły uwięzione w ciasnej rurze z denkiem, stanąłem tak, że go rozbieganego zablokowałem wreszcie pomiędzy butami .
Oglądam go sobie ciekawy, w końcu nigdy takiego jeszcze bliskiego kontaktu z jeżem nie miałem.

Ładny był taki młody ze wszystkimi igiełkami jeszcze, taki co to widać, że dotąd nic większego nie przeżył i to właśnie chyba jest jego pierwsza traumatyczna przygoda.

Psy, które nie wiedziały z czym mają do czynienia, aż się do stwora rwały, no a ja po prostu schyliłem się i zdjąłem mu ten pojemnik po jogurcie ze łba.
Przesunąłem się zdziwiony na widok, który mnie zaskoczył bo... on musiał tak chyba długo, długo wcześniej wojować a ponadto mocno się nie dotlenić bo biegał w kółko nadal , jakby całkiem nie mając świadomości swojego uwolnienia.

Myślałem już i tak kompletnie rozbawiony całym zajściem z jeżem, że nie opanuję śmiechu...aż w końcu nareszcie gdzieś za chwilę dotarło do malucha, że doznał wybawienia, że już widzi świat i o zgrozo.... jakiegoś monstera z dwoma dziwadłami czarnej maści stojących nad nim i wgapiającymi weń roziskrzone ślepia.
Wtedy to spoglądając nareszcie na mnie i na nasze psy uważnie, spanikowany jeżyk zwiał...

zdjęcie wykonane przez Sharpshooter

środa, 6 maja 2009

Naszyjnik po babci i stara ramka francuska



Rameczka francuska w owalu, pochodząca z XIX wieku, pięknie zdobiona,z błękitnym tłoczonym tłem. W dodatku zdobyczna co rodzi satysfakcję. Tak pasowała mi klimatem do ofiarowanego mi przez moją św pamięci babcię naszyjnika z błękitnymi kamyczkami- błyskotki przypominającej biżuterię elfów, z lat jej młodości i czarowania dziadka, że skomponowałam te dwa przedmioty i leżą sobie już jakiś czas zgodnie razem na stoliku od maszyny Singer. Dla mnie sentymentalny przedmiot ten oto naszyjnik choć skromny i mogłabym wręcz oprawić go w te ramki zamiast wkładać w nie zdjęcie.


Epoka kobiet tajemniczych, finezyjnych i pięknych

Wybaczcie mi proszę tak natarczywy mój kolejny dziś zwrot ku średniowieczu ale potrzebuję pozachwycać się nim jeszcze trochę... Dziś chyba nie mogłam spać bo zerwałam się po 2 w nocy , siadłam do komputera i szukałam, szukałam, szukałam. Obudziłam się zaś o 5.00 i już chciałam to co znalazłam w necie wstawiać na bloga. Stąd też w mojej przestrzeni ta galeria obrazów wspaniałego malarza finezji tej i innych minionych epok gdzie królowało wszechobecne piękno, honor i romantyzm.Mam na myśli -Edmunda Blaira Leightona.

Przy okazji tematu jedna lekka dygresja: wczoraj naszła mnie myśl genialna ... w pracy chyba nawet, na temat pracy innej, artystycznej choćby sezonowej, że żeby móc się w końcu poczuć tak jak lubię w pełni a jednocześnie przy swojej naturze nieśmiałej nie powodować osłupienia na ulicy i reakcji stukania się ludzisk w czoło, powinnam pomyśleć o tym poważnie czy nie zaoferować swych usług dla jakiegoś zamczyska zupełnie nieodpłatnie i pełnić tam roli legendarnej królewskiej dziewoi przemykającej wieczorową porą kruchtami zamku. Turyści zachowali by w pamięci zawsze tylko wrażenie po mnie- jak pojawiam się tu i ówdzie na moment, rzucę jakieś westchnienie, lub ostatecznie coś co będzie dowodem na moje realne istnienie ot np.chusteczkę z inicjałem mojego rycerza, czy różę. By zaraz potem zniknąć, umknąć przed obiektywem aparatu najszybszego z turystów, tak by ostatecznie był w stanie cyknąć mi fotę gdzie będzie widoczny jedynie sunący za mną koniec trenu mojej sukni w rogu korytarza.












wtorek, 5 maja 2009

Suknie dla królewny



Zaledwie tylko wspomniałam w poprzednim poście, o królewskiej sukni średniowiecznej, która mi się marzy, a już mam pierwszy prywatny odzew, że ktoś posłuży mi z chęcią pomocą, wykrojami, co więcej maszyną do szycia itp. jeśli chcę taką suknię dla królewny mieć.
Ach te możliwości bloga i Wasza serdeczność:)
Tu wstawiam takie perełki: moje ulubione modele sukien z tamtej epoki dzielnych rycerzy i mdlejących dziewic:)

Najbardziej podoba mi się pierwsza i ostatnia z sukien