W ten sylwestrowy dzień od rana nękała mnie maksymalna ochota na torta. Gdy mąż spytał jakie mam na dziś życzenia( rzadko kiedy tak formułuje pytanie mając na myśli co kupić w sklepie by zaopatrzyć lodówkę) to powiedziałam tylko: "chcę torta choćby maleńkiego" - to najważniejsze.
Całą ciążę chodzi zresztą za mną słodkie i zupełnie sobie tej rozkoszy podniebienia nie odmawiam i mam daleko w poważaniu, że podbija mi to wagę.
Mąż ten, co go z aureolą kreślę dwa posty poniżej pojechał więc posłusznie do cukierni i kupił torcika by spełnić zachciankę swojej kobiety.
Plan był taki by zacząć kosztować ów zbytek przy jakimś komediowym filmie w ramach okołopółnocnego oczekiwania na Nowy Rok 2010.
Jako, że ja jestem nieznośna z natury i nie tylko w ciąży :) i marudziłam, żebrałam o tego torta od przedpołudnia, że chcę i że naprawdę muszę bo spada mi cukier, to mąż na deser poobiedni w końcu przyniósł na tacy, położył tę śmietanowo-czekoladową pyszność przed nami na stół,...Zasiedliśmy, miał już zabrać się za krojenie...
Chciał tylko pstryknąć jeszcze pamiątkowe zdjęcie tortowi a, że pstrykał za długą jak na mnie chwilę szukając lepszych parametrów światła to ja w tym czasie zupełnie pochłonięta tortową okrywą wylizywałam ją paluchami dokumentnie nie wiedząc co się wokół dzieje taki ten krem okazał się pyszny.
I tak się zapomniałam i mąż widocznie też bo robiąc to zdjęcie był dla odmiany cały skupiony na motywie torta iż nie zauważył jak zaręczał, że uchwycił mnie w tle.
No jak zobaczyłam ten motyw poniżej to się nieźle uśmiałam, że ja się tak niewyżycie zachowuję przy stole.
Całą ciążę chodzi zresztą za mną słodkie i zupełnie sobie tej rozkoszy podniebienia nie odmawiam i mam daleko w poważaniu, że podbija mi to wagę.
Mąż ten, co go z aureolą kreślę dwa posty poniżej pojechał więc posłusznie do cukierni i kupił torcika by spełnić zachciankę swojej kobiety.
Plan był taki by zacząć kosztować ów zbytek przy jakimś komediowym filmie w ramach okołopółnocnego oczekiwania na Nowy Rok 2010.
Jako, że ja jestem nieznośna z natury i nie tylko w ciąży :) i marudziłam, żebrałam o tego torta od przedpołudnia, że chcę i że naprawdę muszę bo spada mi cukier, to mąż na deser poobiedni w końcu przyniósł na tacy, położył tę śmietanowo-czekoladową pyszność przed nami na stół,...Zasiedliśmy, miał już zabrać się za krojenie...
Chciał tylko pstryknąć jeszcze pamiątkowe zdjęcie tortowi a, że pstrykał za długą jak na mnie chwilę szukając lepszych parametrów światła to ja w tym czasie zupełnie pochłonięta tortową okrywą wylizywałam ją paluchami dokumentnie nie wiedząc co się wokół dzieje taki ten krem okazał się pyszny.
I tak się zapomniałam i mąż widocznie też bo robiąc to zdjęcie był dla odmiany cały skupiony na motywie torta iż nie zauważył jak zaręczał, że uchwycił mnie w tle.
No jak zobaczyłam ten motyw poniżej to się nieźle uśmiałam, że ja się tak niewyżycie zachowuję przy stole.
