poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Aktualności

Witajcie Drogie blogowe Ciotki i Wujkowie. Zdałam sobie sprawę w ostatnim okresie, że tak można by Was czule od czasu do czasu nazywać, po tym jak wielką rzeką w ostatnim czasie spływały od Was dla mnie, Gabrysia i jego dumnego taty wszelkie słowne, emocjonalne i przedmiotowe nawet ( tu ukłony dla kochanej Kasi i ulubionej mojej Ani, których prezenty tak starannie obmyślane i przygotowane mnie zaskoczyły i powaliły ale o tym w kolejnym poście) dowody Waszej troski i zainteresowania, dowody Waszej serdeczności.


Okoliczności w Polsce są w ostatnich dniach niewyobrażalnie smutne, i jak to określiła moja blogowa koleżanka Iza z Domku na drzewie i ja sama podobnie jak ona ,czuję się od soboty jakby mi słoń wielką swą stopą na serce nadepnął.

Trudno swobodnie oddychać myśląc o tym co się stało bo przyduszający to ciężar stracić tyle światłych, kluczowych dla kraju, wspaniałych ludzi naraz i to w tak nagły, dramatyczny sposób, bo zaskoczyło nas to wszystkich, złamało tak jak żadne chyba tragiczne wydarzenie po 11 września 2001 r.

...

A ja prywatnie w wirze obowiązków macierzyńskich.

Mijają już dwa miesiące od kiedy możemy cieszyć się naszym skarbem, aż trudno uwierzyć ,że to już tyle. Z początku było ciężko się odnaleźć w nowym rytmie dnia, stacjonarnym stylu życia dzień i noc wciąż z dzieckiem przy piersi lub przy przewijaku lub we wszelkich działaniach mających uśpić nasze wcale nie skore niekiedy do snu maleństwo . Było ciężko bo wszelkie osobiste przejawy egoizmu życia tylko dla siebie i wedle swoich planów musiały bezpowrotnie obumrzeć i poczułam namacalnie, że moje dawne wygodne życie już nie powróci,

, ciężko bo targał moimi emocjami połogowymi jak na osobę nadwrażliwą przystało naprawdę wydatnych rozmiarów baby blues - wynikający po części z nagłego stanu hormonalnego bezkrólewia a po części z tego osławionego i jak to mówiłam w najczarniejszych godzinach rozczarowań - przereklamowanego ponoć wspaniałego w odczuciach( jak piszą bliskiego orgazmowi) karmienia piersią bo co mnie najbardziej w świecie zdziwiło jako startującą matkę karmienie synka okazało się tak koszmarnie bolesne, że pierwsze półtora miesiąca każdej z tych 10 i więcej bitych godzin na dobę przesiedzianych z maluchem w roli zawsze gotowej mleczarni było przemęczonych nieraz od pierwszej do ostatniej minuty mocną decyzją , że nie mogę go zagłodzić ale odliczanych we łzach i jękach..... ssak mój, kochany który chwyta wszystko co przypomina choćby trochę "cycek"

chwytał mnie ruchem kleszczowym i dziamdział bez miłosierdzia i opamiętania tak, że śmiało mogę powiedzieć, że poród i naturalny bez znieczulenia i cesarski razem wzięte a przeżyłam niemal w pełni oba to przy tym doświadczeniu to była pesteczka. Potwierdziła mi podobne odczucia pionerskie w karmieniu niejedna doświadczona mama, u której w tamtych dniach szukałam telefonicznego wsparcia, żeby nie poddać się i nie przejść całkiem na butelkę.

Miało być jednak według nich tylko lepiej i rzeczywiście po okresie 6 tygodni było już tylko lepiej z każdym dniem.

Dopiero teraz gdy zaczyna mnie to cieszyć bardziej niż boleć i wraz ze wzrostem obecności mentalnej wśród nas i pojętności malucha, oraz naszej rodzicielskiej praktyki w każdej z dziedzin jego aktywności mam ochotę podzielić się z Wami radościami macierzyńskimi.

Otóż nasze dziecię coraz częściej wychodzi do nas ze swego autystycznego świata tak typowych zachowań noworodka, które do ponad miesiąca życia funkcjonuje tylko i wyłącznie poprzez jedzenie, wydalanie i spanie przeplatane dość częstym płaczem nie trudząc się nawiązywaniem z rodzicami kontaktu. Płaczom tym tak na marginesie staramy się zaradzić trzema magicznymi w swej skuteczności metodami suszarką, chustą do noszenia malucha oraz jazdą samochodem najlepiej po wybojach z malcem umoszczonym w foteliku.

Od jakiegoś czasu około 2,5 tygodni nasz kochany synek zawiesza na nas uważne swe spojrzenie, łypie oczkami szeroko otwartymi, podążać zaczyna za nami wzrokiem nasłuchuje głosów, podejmuje nieraz nawet jakby krytyczny namysł i co najcudowniejsze w świecie i wie to już każda mama i tata przeuroczo zaczyna się do nas szczerzyć.

upolowanie momentu w kadrze tego jak naprawdę mocno umie się uśmiechnąć do tej pory nadal niezrealizowane


Szczerzy się jednak nie tylko do nas, dziadków, babć, wujów i ciotek czasem bowiem ot tak z głupia frant szczerzy się do samego siebie nawet przez sen a nierzadko zawiesza gdzieś nade mną i tuż za mną tak intensywne szerokie spojrzenie i przesyła tak obłędny, szczery i długi uśmiech, że choć sama w domu z dzieckiem odwracam się i patrząc w pustkę mówię: witaj Aniele Gabrysia bo mam sugestywne uczucie, że stoi tuż za mną realnie jego osobisty anioł.

Od wczoraj zresztą nasz Gabryś z całą pewnością może już śmiało uśmiechać się do swoich aniołów bo stał się dzięki przyjęciu Chrztu św smarkatym ale z perspektywami na coś więcej chrześcijaninem

, i mimo że na codzień bardzo żywiołowe, rezolutne, fikające i donośne to nasze dziecko tak, że obawiałam się czy nie zakłóci przebiegu mszy św to ksiądz mógł podczas trwania całej uroczystości wyczyniać nad nim co chciał a Potomek nasz mimo owych tajemnych czynności jak żaden inny dzieć w kościele spał snem niewzruszonym i taki też komentarz: dziecka, którego to nic rusza od wielebnego otrzymał. Bierzemy to za dobrą monetę na przyszłość ale i tak czujemy , że syn nasz odziedziczy jednak niecierpliwość i wrażliwość nadmierną, a skoro już piszę o podobieństwach to idealnie takie samiuśkie uszy, dziurki w nosie, usteczka i kształt paluszków po matce swej a wysoki intelekt;) , upartość, specyficzne spojrzenie, zgrabne odnóża, oraz charakterystyczny fałd ponad nosem od zmarszczonych brwi ukazujących intensywne procesy myślowe przy oglądzie świata tego dokonujące się w młodym łebku -po tatusiu.

23 komentarze:

Ludkasz pisze...

cudowny Bobas:)

Wioletta Sz. pisze...

Uroczy jest Twój maluszek, ja mamą jeszcze nie jestem, ale od kilku miesięcy jestem mamą chrzestną dla mojego bratanka Grzesia, widząc Twoją pociechę przypominają mi się jego pierwsze chwile. On jest teraz na etapie stawiania pierwszych kroków.

Makówka- Agnieszka Sieńkowska pisze...

Ojej, jak ja dobrze pamiętam te pierwsze miesiące z córeczką dosłownie uwieszoną u piersi, ten ból, to przerażające poczucie "że tak już zawsze będzie"... :) Karmiłam 22 miesiące i mimo naprawdę trudnych momentów i chwil zwątpienia uważam ten czas za niezwykle ubogacający. Za dwa tygodnie Danuśka skończy dwa lata i z tej perspektywy widzę, jak to szybciutko leci, jak nie wolno ani dnia, ani chwili uronić.
Życzę Ci dużo sił i radości na kolejne szczęśliwe miesiące z cudownym Gabrysiem:)

klaudyna pisze...

kurcze, tak mądrze napisane. bardzo spodobał mi się ten tekst, bo jest szczery...!
pozdrawiam ciepło i życzę samych radości!

Redżina pisze...

Gabryś fajny chłopak i wygląda na dużego bobasa. Najważniejsze, żeby się zdrowo Wam chował. Widzę, że mąż również korzysta z chusty, podoba mi sę ten sposób bycia blisko dzieciaczka. Kiedyś w tv jakaś znana osoba nie pamiętam jednak kto, opowiadała, że ze swoim maluszkiem musiała jeździć samochodem bo tylko w nim dziecko się uspokajało i zasypiało i tak jeździli codziennie wokół bloku:) Kasiu bądź dzielna i życzę wysypiania się;). ps. Ładnie wyglądasz w new fryzurce:)

notonlywhite pisze...

fajny chłopaczek:D

Anonimowy pisze...

Śliczny Słodziak.
Ale obawiam się, że spokój w kościele to tylko pozory HAHAHAH
Moje Młode podczas chrztu spało, a potem wyszło z niego ADHD HAHHAHHAH

Oby Wasz Słodziak był spokojniejszy.
A to że Wasz świat się zmienił to szczera prawda. Ale za to, jak cudnie się zmienił

Aurus pisze...

słodki Twój synuś :-)

Aurus pisze...

nie zauważyłam, że to moje dziecię jest zalogowane- Trzpiot

Z książką w dłoni pisze...

Cudne to Wasze Dziecię!!!!
Tak się przez pewnie czas zastanawiałam, czy ja faktycznie dobrze widzę na pierwszym zdjęciu suszarkę???
No i odpowiedź dostałam ;O)

tynaa pisze...

Śliczny mały chłopiec :) Życzę Wam dużo zdrowia i samych uśmiechniętych dni. Pozdrawiam, Justyna-mama Hani

Katarzyna Urbańska z Tokarskich pisze...

Śliczny synuś, cudnie razem wyglądacie :) Twoje "aktualności" wniosły do mego serca odrobinę radości ... bo życie musi dalej trwać i trzzeba o tym pamiętać ... a co piękniejszego jest od obserwowania jak nasze dzieciaczki rosną? NIC ... nic nie może się z tym równać. Ogromnie ciszę się, że dajecie sobie radę, że odnaleźliście się już całą trójką w nowej sytuacji, bo choć to piękny czas jednak niezmiernie trudny ... jak wszystkie początki ... Buziaczki dla Waszej 3-czki ...

Atena pisze...

Cudnie widziec Was takich szczesliwych.
Zycze zdrowia i samych udanych dni.
Pozdrawiam.

Myśli pisane pisze...

ślicznie razem wyglądacie ;-)

Sara pisze...

Piękny dzieciak. Gratuluję i ciesze się z Tobą, Kamilo.
Karmienie piersią jest wredne. Unieruchamia, mnie co prawda nie boli, ale wypompowuje ze mnie wodę i wysycha mi w oka mgnieniu skóra twarzy, rąk, w ustach... Karmię czasem w chuście, można się przynajmniej ruszać...
Wiele rzeczy w macierzyństwie jest przereklamowane. Czułam to już wcześniej i świadomie tych reklam nie czytałam, nie pozwalałam sobie opowiadać:) Jest OK:)
Życzę Ci samych radości..

Kamila pisze...

śliczny :) i widać jak zmienił się :) cieszę się, ze Twoje samopoczucie ulega poprawie, najtrudniejsze miesiące przystosowania macie za sobą, a teraz już pewnie nie pamiętacie jak to było "przed Gabrysiem"
Widzę, że fryzura nowa, ślicznie ci w niej :)
wszystkiego dobrego dla Was, ściskam K.

Edzia pisze...

hmm nom ja słyszałam ze karmienie boli, wiec tylko rozwiałas resztki mej nadzieji... a nie jestem jeszcze mamą:) słodzichny, na zdjeciach wydaje sie taki pogodny, choc pewnie jak kazde bobo potrafi tatusia i mamusie zmeczyc:)oby zdrowo rósł... i róbcie focie bo tak szybko czas nasz leci...

Anonimowy pisze...

Piękna rodzinka. Z ta suszarką to rzeczywiście prawda, ze bobasy uwielbiają ten szum, ale rachunki za prad wyslą was z torbami :) Lepiej takei szumy nagrac na mp3, albo kupic plyte z podobnymi dzwiekami i puszczac przy usupianiu dziecka. Bedzie rownei skutecznie, ale taniej.
Druga sprawa, na piers mozna zalozyc do tego przystosowany ochraniacz, kupuje się go w aptece. Dziecko sciska dziaslami wtedy piers nie bezposrednio tylko przez ten ochraniacz i piersc nie jest bolaca, a dziecko spokojnie sobie ssie :)

Pozdrawiam i zycze duzo radosci w wychowywaniu maluszka :)

Kamila pisze...

To prawda, że suszarka chodzi u nas często i długo bo zdarza się nierzadko niestety, że tylko gdy ją wyłączymy to mały natychmiast się wybudza.
Ma takie godziny że tylko suszarką można go ululać na dłużej. Oczywiście nie jest to notorycznie ale często. Faktycznie rachunki mogły by być spore:)
Używamy jednak tylko zimnego nawiewu suszarki a ponieważ to tylko silniczek to jest to przypuśćmy te 5 watt a nie 1000watt jak przy grzałce. Inaczej suszarka dawno by się spaliła a chyba i stopiła nawet:)

A co do karmienia owszem w akcie desperacji i rozpaczy byłam już nawet bliska zakupu kapturków na pierś mimo nawet tego, że ostrzega się iż zaburzają one odruch ssania ale na szczęście małemu buzia urosła nieco a i piersi okrzepły w bólach i ten hard core minął. Byłam jednak przez cały miesiąc zła na to że tak zbiorowo w czasopismach, książkach, propagandzie oszukuje się kobiety, że karmienie jest cudownym doznaniem a jedynie złe przystawianie powoduje ból przy karmieniu. To nieprawda moim zdaniem, po prostu dziecko i piersi muszą się dotrzeć i tyle dotrzeć wśród krwi zmieszanej z mlekiem i sińców. Mi trzej doradcy laktacyjni mówili że przystawiam dobrze a bolało żywym ogniem i tak . Wiadomo są kobiety, które boli od startu karmienie mniej są takie, które boli bardziej.
Wiem jedno za mało się o tym mówi na głos że boli.
Ogólnie odsyłam do kontrowersyjnego artykułu Chylińskiej o początkach jej macierzyństwa http://kobieta.interia.pl/news/macierzynstwo-to-sciema,772463,.
Kiedyś potępiłam ją prawie za ten szokujący tekst pisany w połogu, dziś z uśmiechem pobłażania ale i całkowitego zrozumienia myślę: miała kobieta świętą rację, tak to jest na początku i miała odwagę się do tego przyznać.
Wystarczy zobaczyć jak kocha swojego synka Rysia by zrozumieć, że takie emocje i stany też są częścią naprawdę oddanego potem macierzyństwa. Mi ten artykuł a także komentarze pod nim szalenie pomogły lepiej o sobie myśleć jako o matce bo czułam się winna kiedy płakał z głodu a ja uciekałam przed karmieniami ze strachu przed bólem lub karmiąc już krzyczałam nad nim a on krzyczał wtedy z przerażenia.

Kamila pisze...

Dzięki za przemiłe słowa o Gabrysiu i jego mamie i rodzince całej:)

Julita pisze...

Masz uroczego synka :)

Dobrze, że napisałaś, jak to bywa naprawdę, bo faktycznie pierwsze tygodnie po porodzie bajką raczej nie są, a i później człowiek nieraz modli się o kilka godzin spokoju. Karmienie na początku bolało koszmarnie, a teraz dla odmiany cieszę się, kiedy mój szesnastomiesięczniak raczy zauważyć mamę ;)

Mimo koszmarnego zmęczenia nie oddałabym ani dnia, dziecko wnosi do życia coś takiego, że wszystko inne przestaje być ważne, a najtrudniejsze sprawy rozwiązują się gdzieś obok. Powodzenia w nowym życiu :)

Bea pisze...

Kamilo, jeszcze Ci nie gratulowalam, co niniejszym czynie :) Mala wyglada przeslodko, a Ty tak promiennie! To ostatnie zdjecie wspaniale! Pozostale oczywiscie tez :)

Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie i raz jeszcze gratulujeć

vena7 pisze...

Pięknie wszystko opisane..fajnie się czyta..Śliczny Gabryś..Wszystkiego dobrego życzę..