
Dążąc do ucieleśnienia planów o ładnym nakryciu stołu pod małżeńskie i przyjacielskie podwieczorki, gromadząc powoli taki skromny zapas bielizny stołowej, zainteresowałam się kilka dni temu aukcją obrusa na allegro, w której sprzedawca zamieścił taki opis:
"cudowny antyczny obrus kolkowy cały ręcznie wykonany z pięknymi haftami w kolorze łososiowym z dodatkiem jedwabnych nici ,w stanie idealnym.Wymiary długość 145cm szerokość 120cm".
Obrus wydał mi się ładny i niebanalny, warty kupienia.
Stwierdziłam zresztą, jakiś czas temu, wtórując poglądowi wielu, że allegro bywa, miejscem ciekawych okazji, a na pewno przestrzenią gdzie znajdziesz lub doczekasz się w krótkim czasie każdej rzeczy, której wypatrujesz poczynając od wyrafinowanych ubrań, poprzez wszelkie domowe wyposażenie - wliczając w to eksponaty niemal muzealne a kończąc na lekach wydawanych tylko na receptę i wszelkich gadżetach, które nie za bardzo wiadomo nawet czym dokładnie są.
W ostatnim kwadransie do końca aukcji obawiając się, że krzątanina po domu może mnie zaprzątnąć na tyle, że przegapię najbardziej decydujący moment, zalicytowałam dość odważnie. Oceniłam, że obrus od kilku dni zamrożony w cenie 41 zł mimo sporej grupy licytujących, prawdopodobnie zostanie sprzedany za te 80-góra 90 zł.
Byłam naiwna i pozbawiona krztyny wyobraźni, do czego bardzo zdeterminowani zakupem starego obrusa mogą być zdolni.
Śledząc z mężem ostatnie minuty aukcji wybałuszaliśmy oczy zdumieni czego jesteśmy świadkami.
Skoki cenowe przedstawiały się tak:
61.00zł ok. 20 minut do końca aukcji, ruszyła machina licytacyjna niestety
81.11zł niebezpiecznie ktoś się zbliża do mojej stawki,
90.50zł przyznam się, że to ja tak zaszalałam mając jednak wielką nadzieję, że tyle to ja aż nie zabulę kiedy wygram, naiwną nadzieję...
10 minut do końca aukcji 150zł, moja myśl- no nieee ale trudno, ostrrrrro ktoś pojechał z ceną ale po co tak sobie samemu podbijać, ja zdecydowanie wysiadam.
Następnie na kilka minut zapadła cisza................- złudna cisza przed burzą.
W ostatniej minucie działo się natomiast to:
34 sekundy do końca aukcji 250 zł- ło matko, kasiasty ktoś, albo jaki inny poczochrany szaleniec,
23 sekundy do końca
350zł - nie wierzę, no po prostu nie wierzę, że to się dzieje, kolejny skok i znów aż o 100 zł
3 sekundy do końca aukcji- ktoś trzeci nowy, tak jak to w tym przysłowiu, wszedł pomiędzy dwójkę tłukących się rekinów i skosił obrus za ... bagatela
404,99zł!!!
Czy ktoś z Was wie może coś więcej o tym obrusie, czego ja nie wiem bo może to jakiś obrus nazaretański, na którym obiady spożywała św. Rodzina lub może ostatecznie to obrus skradziony z domu czyjejś prababki przy okazji grabieży wojennych, a teraz odzyskiwany z radością po latach?
Oj, chyba jeszcze nie znam w pełni hazardowego oblicza allegro.
Mój mąż szczerze zwątpił w onej minucie osłupienia po aukcyjnego w złą sytuację finansową rodaków.