piątek, 29 maja 2009

O naleśnikach tylko przy okazji

Ostatnio jakoś nie składało mi się na zostawianie wielu śladów na blogu, dzielenie się wrażeniami czy obrazami z mojego zakamarka. A działo się troszkę może nie rewolucyjnych rzeczy, ale znaczących w jakiś sposób dla mnie. Mozolnie było ostatnio , burzliwie i pracowicie. Spróbuję w najbliższych godzinach podzielić się drobiazgami, które ubarwiły ten czas.
Zacznę od końca od godziny temu...

Tak oto przed chwilą ucieszyła mnie rzecz do granic prozaiczna- wreszcie w pełni udane naleśniki na obiad, ja się nie mam zamiaru chwalić bo cóż to jest usmażyć naleśniki ale mam swój mały osobisty sukces bo chyba pierwszy raz udało mi się zrobić naleśniki o gramaturze niemal papierowej, jakoś tak z racji swej spontaniczności i robienia wszystkiego na czuja zazwyczaj przesadzę z gęstością ciasta lub jego ilością wlaną na patelnię, co potem rzutuje na to, że po jednym zjedzonym pulchnym naleśniku mam zapełniony żołądek i więcej już nie mogę.
A dziś moje naleśniki wyszły finezyjnie.
Mężula głodomór wołał przeciągle z pokoju: "czy już wreszcie można zacząć jeść, umieram z głodu?! a ja- "zaraz, zaraz już za moment! "
No my to blogujący wiemy, że ważne wydarzenie, kompozycje trzeba najpierw udokumntować fotograficznie.
Tu skomponowane z pierwszymi tego sezonu kwiatami łubinu, które pokazały się dopiero co na naszej osiedlowej łące.




6 komentarzy:

elka pisze...

Ale mi ochoty narobiłaś ,lecę chyba smażyc .Choć dzis miałam placki ziemniaczane ,ale co tam ,raz się zyje

Anonimowy pisze...

ooooooooooo ja tez poproszę :)A stół pięknie wygląda i ten łubin ... Pozdrawiam po burzy

Renata pisze...

Naleśniki uwielbiam, każde, grube, cieniutkie, papierowe...i ze wszystkim, na słodko, ostro, zapiekane, krokiety.. i w zasadzie mogłabym wcinać je non-stop.
Twoje wyglądają smakowicie :-) na pięknie przybranym stole.
A łubin to też już taka zapomniana roślina, bardzo ładnie prezentuje się w wazonie.
Pozdrawiam serdecznie

Jo-hanah z Wrzosowej Polany pisze...

Oj jakie pyszności!
Ja też uwielbiam naleśniki pod każdą postacią :D
Twoje wyglądają przepięknie i ślicznie je podałaś.:D
Pozdrawiam cieplutko

Aga pisze...

He, super. Tu bezcenna jest dobra patelnia, mnie nigdy papierowe nie wychodza, bo patelnia w srodku wypukla i wszystko dookola splywa, brr
A to rozowe to co to za masa, wygląda mniam :)
a meza podziwiam, moj by fotografowania jedzenia nie wytrzymal, jada po 1 nalesniku prosto z patelni, na wszytskie nei czeka :)
a ozdoba z naslesnika - cudna :) ty zawsze tak potrawy ozdabiasz? :)

Malska pisze...

Ja tam jadłam te niepapierowe i były pyszne ;)