niedziela, 26 kwietnia 2009

Niezapomniany weekend z Królewną

Pojechała nam Królewna Kasia, a szkoda bo tak miło spędziłyśmy u mnie w domu ten wieczorno piątkowy- sobotnio- niedzielny czas.
To pierwsze i mam nadzieję, że nie ostatnie spotkanie z przecież jedynie wirtualnie (blog-gg) znaną mi dotąd Królewną, uświadomiło mi po raz kolejny jak bardzo ubogacające, wyzwalające mogą być spotkania z ludźmi, wymiana doświadczeń, słuchanie i dzielenie się, otwieranie podwojów swego domu bez cienia liczenia na coś, bez interesownej kalkulacji.
Ma się odczucie, że właśnie tak powinno być między ludźmi wszystkimi nie ograniczając siebie i innych konwenansami, że się nie znamy więc nie wypada, bo tylko od nas zależy czy będziemy hermetyczni w najlepszym wypadku nastawieni na rodzinę i najbliższych, czy otwarci na ludzi, wszelkich, na spotkania z nimi, odwiedziny , z wszystkimi tego wspaniałymi choć i różnymi konsekwencjami.

Kiedy zna się kogoś tylko z codziennego nawet spotykania go w internetowym świecie z podczytywania bloga, z pisania na gg, kiedy nigdy się nie widziało tej osoby, nie rozmawiało choćby przez telefon, takie doświadczenie bywa naprawdę bardzo ciekawe.

Oto zobaczyłam kto tak naprawdę się za tym całym kontaktem się kryje. Pewne moje wyobrażenia zderzając się z rzeczywistym człowiekiem, jego osobowością, naturą nałożyły się na na niego jak kalka jedynie częściowo. Wiele linii się nie pokryło, przerosło mój kształt nadany osobie. Moja ocena, zdradzę tu jest dużo korzystniejsza nawet choć i wtedy pozytywna, dzięki temu spotkaniu.

Nawet gdy zna się twarz osoby ze zdjęć bo Królewna nieraz wrzuciła na bloga swoje zdjęcia okazuje się, że ta twarz w realnym kontakcie, ożywając, gdy przepływają przez nią dynamicznie emocje, słowa, gdy drga w niej życie, dostrzega się charakterystyczne grymasy twarzy, staje się nieomal zupełnie inna, jest piękniejsza od tej znanej ładnej ze zdjęcia.

Oto Królewna ma również, co mnie zaskoczyło już na peronie w czasie powitania, wyjątkowo słodki głosik, zapożyczony chyba od małej, rezolutnej dziewczynki. Nie spodziewałam się zupełnie takiego brzmienia.
Dodatkowo Królewnie naszej buzia się nie zamyka i ma się wrażenie, że chce to dziewczę powiedzieć w jednej chwili więcej niż jest to praktycznie możliwe. Nieomal się zapowietrza i to bywa zabawne.
Słuchałam jej tuż po podróży siedząc z nią w kuchni zawisłej nad naleśnikami z dżemem i myślałam, że prędzej ją głód skręci w spiralę niż się zdecyduje w końcu zacząć jeść zamiast zażarcie relacjonować i nawijać. Jej możliwości generowania myśli , przeistaczania ich w słowa są wręcz nieprawdopodobne. Mówię Wam nieprawdopodobne.
Prawdziwa kobieta pomyślałam sobie od razu. Dopowiem jednak żeby nie było wątpliwości, że to nie ten rodzaj gaduły co nie dopuszcza do głosu i nie umie słuchać. Co to to nie, wręcz przeciwnie. Dobrze się z nią rozmawia bo widać, że słucha nie tylko uchem.

Królewna ma ponad to nierozleniwiony jeszcze umysł, widać, ze chce poznawać, chce posiąść nowe umiejętności przeróżne, dwa dni dały na to liczne dowody, pyta, chce rozumieć, chce wiedzieć, znać bywać, spotykać się, jest taka ciekawa świata i ludzi, widać że cieszy ją życie i do czego się przyznaje z całym przekonaniem jest szczęśliwa .
Zwróciłam również uwagę na to, że nie jest to na pewno osóbka , która byłaby w stanie zadowolić się byle czym w kontakcie, poprzestać na ślizganiu się zaledwie po tafli zdarzeń i rozmów z ludźmi. Jest głęboka jak studnia i sięga poniżej.
Jakże lubię spotkania z takimi ludźmi... Wiele można się od nich nauczyć.

Czasu niedużo ale udało nam się wśród tych rozmów rozlicznych i Królewny zabaw z moimi pudlami, które zdaje mi się- szczerze pokochała- zwłaszcza Franka bo ciągle do nich mówiła "słodziaki ","słodziaki," , pojechać w towarzystwie mojego męża kierowcy - fotografa tu i tam i pokazać jej nasze najbliższe okolice, warte obejrzenia.
Zachwycił ją chyba szczególnie Sopot i Wyspa Sobieszewska ale pewnie Kasia sama jeszcze coś o tych swoich zachwytach opowie.
Ja uśmiechnęłam się na jedno zdarzenie: Królewna w pewnym momencie relacjonuje sprawę tacie , który dzwonił do niej na komórę: " tato ten Gdańsk, Trójmiasto jest takie dziwne, tu masz miasto a zaraz obok dosłownie masz wszędzie wieś i przyrodę".
Tak taki właśnie jest Gdańsk...
Ja dodam tylko, że zachowania Kasi są wypisz wymaluj jak moje w kwestii fotografowania,-fotografuje wszystko i wszędzie i wścibi obiektyw w każdą dziurę szukając ciekawych motywów co czasem wygląda osobliwie. Dodatkowo to rzadko spotykana osoba, która zrywała się z wyrka tak wcześnie jak ja czyli tuż przed 6.00 w weekend, by nie tracić niczego z dnia.
Mój mąż z powodu tych kilku zbieżności i podobieństw nazywał nas wręcz siostrami. Coś w tym nawet było.


goszczenie Królewny z fasonem



Piękny podarunek ręką królewny wyhaftowany

Wyspa Sobieszewska - nasza najczystsza, najdziksza plaża









gdańskie przedproża, którymi się zachwycała Królewna

Park Oliwski i ona niczym nimfa wodna skrywająca się za drzewem

pod Pałacem Opatów

Monciak sopocki z Krzywym Domem

Kasia fotografuje wszystko co się jej spodoba, tu pod Błękitnym Pudlem

po małym lodziku

Piękny sopocki Grand Hotel


tzw. lepsza wiara wjeżdżająca do Grand Hotelu

na molo w Sopocie


zachwyciły ją śrubki pod siedziskiem ławki

oto i one- Kasia bardzo lubi fotografować niepozorny detal



zachwycona uliczkami Sopotu, zapuszczając obiektyw w krzaczory uchwyciła ten oto obrazek poniżej



inna leciwa królewna w oknie swego domu- urocza

specyficzna architektura kaminic sopockich


12 komentarzy:

Malska pisze...

To był jeden z najpiekniejszych weekendów w moim życiu. Taki pełen nowych miejsc, spędzony w naprawdę wyborowym towarzystwie. No i mam wreszcie ukochanego - Franka ;).
Moja relacja jutro najwcześniej, bo dziś padam na mój rozgadany pyszczek...

Elle pisze...

Cudownie :) czytałam z rozdziawioną paszczą relację ze spotkania :) Do tego piękne fotografie utrwalające Wasze wspólne momenty :)
Wspaniałe są takie spotkania ze znajomymi-nieznajomymi :)
Pozdrawiam serdecznie :)

elka pisze...

Piękne fotografie upamiętniające równie piękne chwile.Byłam w sobieszewie i muszę przyznać że mnie zachwycił

Anonimowy pisze...

No pięknie ... i znowu zatęskniłam za moim Sopotem ... A Błękitny Pudel to moje ulubione miejsce spotkań ...ach .. Ale to cudownie , ze się spotkałyście ..rzec można odnalazsłyście się ...
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Własnie mi sie przypomniało ...czy dostałaś maila mojego czy tez wyslalam go nie wiadomo gdzie ...

joanna pisze...

Bardzo ciesze się, że tak wspaniale pasujecie do siebie - to rzadkośc dzisiaj :))
Zdjęcia super - śrubki rzeczywiście fajne - ja nigdy bym ich nie zauważyła ;))

Czekam na relacje Kasi :)
Pozdrawiam :))

Aga pisze...

:) Fajne fotki, najfajniejsze to z wami dwiema :)
A park w Oliwie to macie uroczy, oj zazdroszczę :)

Magoda pisze...

Świetny post!
Piękne zdjęcia!
Życzę kontynuacji tak pięknie zaczętej znajomości.
Pozdrawiam cieplutko.

kopciuszek pisze...

Ale miałyście fajny weekend. Spacery, pogaduchy przy herbatce/kawce... To jest to co kopciuszki lubią najbardziej :)))

Kasia pisze...

Piękne i owocne spotkanie...
Piękne momenty...

mój kochany Sopot ślicznie uchwycony wraz z Pudlem i figurką w roli głównej...;-)
pozdrawiam ;-)

An z Chatki pisze...

Cudowne spotkanie, piekna wycieczka i fotografie :)
Pozdr An

memulka pisze...

ależ piękne zdjęcia, widać, iż fajnie spędziłyście czas....tylko pozazdrościć...odwiedziłyście piękne miejsca

pozdrawiam