środa, 17 grudnia 2008

Małymi kroczkami do celu- czyli pierwsze świąteczne akcenty


Drobnymi choć zwinnymi kroczkami zbliżamy się do Bożonarodzeniowego Cudu, dzieli nas jeszcze dokładnie jak podpowiada mój adwentowy kalendarz - 7 dni do Wigilii.

Staram się usilnie choć świerzbią mnie ręce okrutnie - to takie trudne jak wiecie obecnie, nie popełnić falstartu, umieć oczekiwać na to na co czekamy z tym wprowadzaniem akcentów typowo świątecznych. Cierpliwość to nie moja mocna strona, wręcz przeciwnie ale jak to mawiam: wiwaty będą jak będzie przyczyna: a więc Maryja z Józefem dojedzie w końcu na tym opornym ośle do Betlejem i tam wreszcie w jakimś w miarę suchym, ciepłym kątku powije nam Syna.

Z racji tego, że w tym roku szykuje nam się przedświąteczny wyjazd, w ostatnich dniach będę miała czas jedynie na wielkie sprzątanie, które już rozpoczęte, pieczenie, pakowanie nie tyle prezentów co nas choć i prezenty są przewidziane tak więc subtelne przystrajanie domu akcentami świąt po cichu rozpoczęte. Dzień za dniem będzie tego coraz więcej. Dopóki zdołam pokażę na blogu.

Na razie ozdoby choinkowe w artystycznym nieładzie do ostatniego możliwego dnia spoczywają w walizce



, choinki nie ma ale pewnie kupimy jak zwykle żywą żeby dom napełnił się leśnym zapachem, wystarczy choćby taką maleńką w doniczce, która poczeka sobie na balkonie cierpliwie na nasz powrót. Sikorki dotrzymają jej towarzystwa

Na razie ekscytuję się nowościami od Alicji z Krainy Czarów, czekającym na rozłożenie cudnym świątecznym obrusem i serduszkową serwetą- otulą dom prawdziwym żarliwym klimatem świąt




a girlanda choinkowa, która się pojawiła w domu, za wielka by ją gdzieś upchnąć po kątach, przystrojona na razie jedynie przeze mnie wstążeczkami już zawisła na relingu firankowym.







z racji faktu, że za dnia otula nas burość domowa muszę robić foty z lampą błyskową i wygląda to jak wygląda, kolory przekłamane

9 komentarzy:

Sara pisze...

Pomyślałam o, jak piszesz, "suchym i ciepłym kątku" - że pewnie wcale nie był ciepły i suchy. To nam się tak wydaje, bo jesteśmy otuleni "magią Świąt" itd. Ale tam nie sądzę,aby było specjalnie ciepło w jakiejś grocie skalnej na czyimś pastwisku, za miastem (pewnie wygwizdowo), chyba późnym wieczorem, po uporczywym poszukiwaniu, gdy już nie było sensu i siły dalej szukać... A komórka dla zwierząt... hm... nie ukrywajmy, że do standardów położniczych zdecydowanie nie należy... muchy, brudne siano i kozie bobki. Najprawdopodobniej tak To było. I mała bądź co bądź, pierwszy raz rodząca Dziewczynka. To trąci skandalem, to jest nie do przyjęcia. Jak można było do tego dopuścić. I dlatego to taki wielki Cud.
Tak sobie kilka lat temu o przytulności Świąt pomyślałam. A u nas wtedy zima, pewnie dlatego przeobraziliśmy to Wydarzenie w cieplutkie siedzenie w domku...:)

Kamila pisze...

Przepięknie to napisałaś Saro i głęboko i masz rację zgadzam się i wiem o tym, że ani sucho ani ciepło tak naprawdę tam nie mogło być w sposób wystarczający ale wiem też, że św. Józef miał takie pragnienie znaleźć jakikolwiek suchy w miarę ciepły kątek,pewnie rozpalił ognisko, stąd w uproszczeniu tak napisałam.Znalazł tego namiastkę i to już była dla nich radość. Minimalne warunki dla porodu Małżonki i narodzenia Tego Dziecka.

Kamila pisze...

na szczęście myślę, że chociaż ten mój osioł nie był taki oporny jak to napisałam bo chyba miał choćby ośle pojęcie Kogo też wiezie na grzbiecie.

Sara pisze...

Też mi się wydaje, że osioł był bardziej kumaty niż niejeden z nas:D Pozdrawia gorąco i adwentowo:*

Unknown pisze...

Małymi kroczkami do wielkiego efektu,którego namiastkę już pokazałaś.
ściskam serdecznie
p.s.i dziękuje za post o Titanicu,przeczytałam na jednym wdechu!

joanna pisze...

Dzięki Saro za bardzo trafne słowa.
Każdego będę namawiać na wyjazd do Ziemi Świętej, bo jest to coś niezwykłego... Od tego momentu moje spojrzenie na Świat jest inne.
Ale długo by pisać, a to jest blog Kamili :)
Cudowne rzeczy masz w tej walizce - stajenka (szopka?) urokliwa :)
Czekam na kolejne zdjęcia i pozdrawiam :)

decomarta pisze...

Podoba mi się ten wianuszek z jarzębiny :)
Widzę, że masz sopkę. Bardzo bym chciała mieć taką. Nawet myślałam, żeby sobie zrobić, ale czasu zabrakło :/

Iwona pisze...

Kamilko, czyta i oglada mi sie twoj blog doskonale. Kilka pomyslow sobie nawet wypisalam w notatniku, bede komponowac i tworzyc. Podzielam wiele z twoich pasji, ale z drugiej strony to oczywste, skoro trafilam na twoj blog i zagoscilam tu na dluzej. Naprawde milo wiedziec, ze w tym szerokim swiecie sa osoby o podobnych zapatrywaniach na zycie, podobnych potrzebach upiekszania przestrzeni, a w koncu takze, o podobnym przekonaniu o wielkiej wadze dokonywania codziennych odkryc i radosci z tego czerpanej.Pozdrawiam cieplo i zycze udanego wyjazdu przedswiatecznego.

Ania. pisze...

Hej!Ja tez czekam z ozdobami co by sie nimi nie znudzic za szybko:-)Prezenty dokupuje caly czas i ciagle mi malo(hahaha).A u ciebie,choc male ,ale bardzo fajne akcenty.Czekam niecierpliwie na powalenie z nog:-DPozdrowka imilej podrozy przedswiatecznej.