sobota, 5 lipca 2008

Mała podmiana


Tak wygląda komoda ze świecznikami za dnia, wyszedł z tego niemal ołtarzyk jakiś małżeński opiewający Miłość. Tak iście po Klimt'owsku -ten Pocałunek oblubieńczy, mimo, że wszechobecny w dekoratorstwie motyw, trudno- jest piękny, a Gustav to mój ulubiony malarz koloru, finezji i piękna...
No a sama reprodukcja - spontaniczny prezent od męża - wyniósł się dla mnie na wyżyny rozumienia sztuki tego dnia sprawiając wielką radość. Docenić więc i utrwalić trzeba było koniecznie.

Stary rdzawo-oranżowy kabriolecik musiał ustąpić miejsca świecznikom, co by nie było monotonnie i żeby nie zardzewiał do reszty od stania w jednym punkcie. Może za jakiś czas powróci na dawne swe miejsce.



1 komentarz:

festoon pisze...

Też bardzo lubię styl Klimta,"Pocałunek" chyba najpiękniejszy.