
Chciałam by było to coś klimatycznego, coś jakby z poprzedniej epoki, coś ozdobnego i funkcjonalnego zarazem, coś w czym mogłabym przechowywać kuchenne przetwory, słodkie powidła, specjały, pachnące herbaciane kompozycje. W tych wszystkich wymaganiach miało to być koniecznie coś co zgrało by się z kuchenną zabudową, z jej stylem, z wiszącym kurnikiem- czekającym z wytęsknieniem już od dawna na czyjeś bliskie towarzystwo na pustej przestrzeni ściany.
Niełatwo znaleźć mi było to szczególne coś, co wisząc przywoła taki klimat sielskości i dawnych, zamierzchłych epok gdy to nasze prababki kryły po kredensach, spiżarkach swoje kuchenne specjały.
I w końcu znalazłam ten niepozorny mebelek na allegro, w opisie z drewna dębu, o conajmniej 100 letniej historii, łączonego jeszcze w technice bezgwoździowanej, z kilkoma śladami po wypłoszonych już kornikach. Stan po za tym niemal idealny, cena niezwykle przystępna.

Miałam od razu rozległą wizję na te moją własną spiżarkę babuni. Dostrzegłam w tej półce potencjał.
Stanęły na nim wkrótce słoje i słoiczki z przetworami opatrzone koronkowymi serwetkami kupowanymi dosłownie za grosze w ciuchlandach. Mam ich cały zapas różne rozety i odcienie biele i ecru, dziergane przez czyjeś cierpliwe ręce. Niewiele trzeba by taki ozdobny słoik otworzyć wyjąć z niego ogórki czy grzybki a takie ciepłe wykończenie nadaje przetworom aurę zamierzchłości.


Znalazły tu na półeczce też miejsce herbaty w szklanych pojemnikach ozdobionych koronką i rafią, opatrzone napisami o brzmiących mile dla uszu nazwach Leśny duszek(przepyszna)czy Powiew wiosny etc.

Puszeczki kryjące ziarna aromatyzowanej kawy.


Poniżej na bardzo wąziutkiej półeczce rządkiem w małych pojemniczkach na klamrę przycupnęły słodkie przyprawy do parzenia herbat i kaw-pącz herbaciany, imbir, cynamon, goździki.

Tu dla zdrowotności rumowa nalewka, tam ziołowe mikstury na globusa zwanego dziś migreną czy problemy trawienne.


I koniecznie by uczynić ten mebelek babcinym bukiecik pachnącej ususzonej lawendy.
