wtorek, 10 czerwca 2008

Mój sposób na truskawki


Jako, że nie wiedzieć czemu od dziecka unikałam owoców kwasząc się już na sam ich widok i to owoców daleko łagodniejszych w smaku nawet niż porzeczki, wiśnie, jeżyny i grejpfruty; takich na przykład czerwionuśkich truskawek, na które właśnie jest sezon (stąd też notabene daleko głębsze moje zamiłowanie do jedzenia warzyw bo nie powodują skwaszonej miny, połączonej ze ślinotokiem) więc szukając dla siebie jakiejś alternatywy, bo przecież tak po prostu żyć nie można-ile uroków natury, ile smaków, witamin mnie omija - znalazłam i to całkiem niedawno na owe truskawki sposób prosty i znany.
Taki oto: truskaweczki, sporo truskaweczek, zalewam równo z ich poziomem mlekiem, dodaję cukru do smaku i miksuję. I mam koktajl!
I tym oto prostym sposobem zmielenia jedzenia i przetworzenia go tak by nie było rozpoznawalne dla mojej podświadomości, gdzie obraz truskawki powoduje gęsią skórkę na ciele już nie muszę się bać szoku dla moich ślinianek. Pychota po prostu, że też wcześniej...

1 komentarz:

Florentyna pisze...

To pierwszy przypadek kwaszenia się na truskawki, z jakim się zetknęłam;-)))
Dalej tak masz?
Pozdrowienia.