sobota, 28 czerwca 2008

Poziomki


Ze spaceru po osiedlowej łączce, z moimi psiotnikami oczywiście, przyniosłam taki oto malutki, jadalny bukiecik.
Jak ja czekałam tego roku z utęsknieniem na poziomki- zrywane osobiście, prosto z łąki, nie jakieś tam kupcze; i wreszcie są, po obfitych deszczach dorodne, pachnące, wprost śliczne. Czy coś może mieć zapach ładniejszy niż one? I tak cudownie smakują, jako nieliczne z owoców nie powodują u mnie cienia kwaśnej miny. Tylko mam teraz zagwozdkę- wpatrywać się w nie dalej z lubością czy w końcu je zjeść?

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

nie wiem jak inni obserwatorzy tego bloga, ale ja czyuję zapach i smak tych poziomek... pyszności.. cudności...poezja smaku..

Florentyna pisze...

I ja czuję zapach i smak:-)
I znowu chce mi się gdzieś na pola, łąki, gdzieś daleko...
Ciekawa jestem, czy przyglądałaś się tym poziomkom, czy też je zjadłaś???
Bo, jakby to powiedzieć... i to kusi, i to nęci;-)))